ZACZAROWANE KAMYCZKI
czyli podróż po Starym i Nowym Testamencie
Odcinek 15 - Miłość nieprzyjaciół, powściągliwość w sądzeniu

Magda zbliżyła się do Niego i szepnęła:

- Nie rozumiem tego, co mówisz Panie Jezu. Jak mogę kochać kogoś, kto mnie skrzywdził

- To proste. Miłość rodzi miłość, a nienawiść wzbudzi nienawiść.

Dla tego kucharza z obozu pracy polskie dziecko było synem wroga, a przecież zaopiekował się nim i polubił. Amerykańska rodzina wychowała to dziecko - i nikt nie liczył na nagrodę. Wy też bezinteresownie pomagacie ludziom.

- Tak. I daje nam to wiele radości.

- No widzisz. Jurkowi chcecie pomóc, chociaż próbował was oszukać i przyłączył się do bandyckiej grupy.

- To prawda...

- Wytłumacz mi jeszcze Panie Jezu, dlaczego tak często inni decydują o naszym życiu?

- Myślisz o Lusi i Wiesi?

- A popatrz na Mnie. Zostawiłem rodzinę i poszedłem nauczać lud, bo taka była wola Ojca. Moi Apostołowie też porzucili pracę i swych bliskich po to, by wraz ze Mną spełniać Jego wolę. Ludzie często nie potrafią wyobrazić sobie, że gdzie indziej też są potrzebni i że znajdą tam przyjaciół.

Należy zaufać Bogu. On mądrze kieruje naszymi krokami.

- Rozumiem, ale bardzo trudno postępować zgodnie z Twoją dzisiejszą nauką.

- Trudno. Trzeba jednak starać się ze wszystkich swoich sił, wtedy tylko zbliżycie się do doskonałości, zapanuje zgoda między ludźmi, a "wasza nagroda będzie wielka i będziecie synami Najwyższego..."

Magda podziękowała Panu Jezusowi i wróciła do swego pokoju, by w samotności raz jeszcze przemyśleć Jego słowa.

c.d.n.
Nela Sobocińska

Dziś wielka radość w domu Maćka i Magdy - tato wrócił z dwumiesięcznej delegacji. Od razu też dowiedział się o tym, jak dzieci z podwórka postanowiły pomagać ludziom i jak Pan Stasiu odnalazł syna.

- Czy wiecie, jak Czesiu trafił do Stanów Zjednoczonych? - spytał tato.

- Tak. Wszystko nam opowiedział - zaczęła Magda. W czasie strzelaniny przeżył szok, utracił pamięć i nie wie, co się z nim działo. Pamięta dopiero to, że znalazł się w Monachium w obozie pracy dla dzieci. Pomagał w kuchni. Kucharz polubił go i nadał mu imię Willi. Potem obóz wyzwolili Amerykanie. Nikt się o Willego nie upominał, więc jeden z żołnierzy amerykańskich załatwił formalności i zabrał go do Nowego Yorku. Tam czekała na nich żona żołnierza. Przybrani rodzice kochali Czesia jak własnego syna, wychowali go i wykształcili.

- To piękne, ale jak Pan Stasiu rozpoznał w swoim gościu utraconego syna?

- Po pierwsze - byli bardzo do siebie podobni, po drugie - obaj mieli na szyi takie same, niezwykle piękne, drewniane krzyże. Pan Czesiu twierdził, że odkąd pamięta, zawsze go miał. Okazało się, że Pan Stasiu własnoręcznie wyrzeźbił cztery takie krzyże - dla żony, dzieci i dla siebie.

- To naprawdę wspaniałe. Pójdę pogratulować Panu Stasiowi.

- Nie ma go w domu - odezwał się Maciek. Pojechał do Zakopanego spotkać się z tymi, którzy pomogli przeżyć jego synowi. Pan Czesiu zaprosił do Polski swoich przybranych rodziców i kucharza z obozu pracy.

- Niezwykła historia - tato zamyślił się, spojrzał przez okno i zaczął mówić do siebie:

- Jakie okropne podwórko. Obcy ludzie wychowali polskie dziecko, a my rodzice nie zadbaliśmy nawet o to, aby nasze maluchy miały się gdzie bawić - po czy energicznie wyszedł z pokoju.

W chwilę potem Magdę odwiedziły bliźniaczki - Lusia i Wiesia. Chaotycznie tonąc we łzach opowiedziały, że rodzice dostali lepszą pracę we Wrocławiu i cała rodzina przeprowadza się tam.

- Nikt nas nie pytał czy chcemy wyjechać z naszego miasta, czy chcemy rozstawać się z koleżankami. Przecież opiekujemy się dziećmi na podwórku! Jesteśmy tu bardzo potrzebne. Ola nie da sobie bez nas rady - żaliły się. Dorośli są okropni. Nie cierpimy ich.

Magda też nie wyobrażała sobie rozstania z przyjaciółkami, więc płakała razem z nimi. Czuła się bezsilna i wściekła z tego powodu. Wieczorem postanowiła, że uda się po radę do Pana Jezusa. Ścisnęła zaczarowany kamyczek i wypowiedziała życzenie...

Pan Jezus przemawiał do tłumu:

"Miłujcie waszych nieprzyjaciół, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą, błogosławcie tym, którzy was przeklinają i módlcie się za tych, którzy was oczerniają... niczego się za to nie spodziewając... Nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni, odpuszczajcie, a będzie wam odpuszczone. Dawajcie, a będzie wam dane..."


GŁOS ŚW. JANA CHRZCICIELA

CZASOPISMO PARAFII ŚW. JANA CHRZCICIELA I ŚW. KAMILA

Adres Redakcji: Parafia św. Jana Chrzciciela i św. Kamila, ul. Bytomska 22, 42-606 Tarnowskie Góry

Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk w całości lub częściach tylko za zgodą Autorów.


Poprednia stronaPowrót do menu