DROGA DONIKĄD
opowieść nie tylko dla dzieci
|
- Bierz, proszę wszystko co ci potrzeba.
Jaś nie dał się dwa razy prosić. Naładował, ile tylko zdołał pomieścić w kieszeniach i tobołku.
Kiedy w wiosce zjawił się ze skarbami, przyjęto go najpierw ze zdziwieniem, a potem
dopiero wybuchła radość. Głupi Jaś obdarował hojnie wszystkich: przyjaciół i
wrogów, biednych i bogatych, dorosłych i dzieci. Po sto razy - aż do znużenia musiał opowiadać, jak było na drodze donikąd. Na ogół bywało tak, że jeszcze dobrze nie skończył opowiadania, a raz po raz ktoś żądny przygód i bogactw, rankiem cichaczem wykradał się z domu, aby wyruszyć drogą donikąd. Jednak wszyscy, jeden po drugim, jeszcze tego samego wieczoru wracali do domu z niczym. Dla nich ta droga dziwnie szybko się kończyła.
Jaką więc prawdę kryje w sobie ta opowieść? Chyba tę, że prawdziwe skarby w swoim życiu zdobywają ci, którzy z wiarą i odwagą, pierwsi ruszają w nieznane.
HUMORY
Dwaj parlamentarzyści sprzeczają się ze sobą. W końcu jeden z nich mówi:
- Dlaczego pan poseł w ogóle jest w parlamencie? W ciągu tych trzech lat nie otworzył pan ani razu ust.
- To nieprawda. Zawsze ziewam, kiedy przemawia pan z trybuny.
*********************
Pająk do kolegi:
- Ciężko mi się żyję, mieszkam na ambonie, ktoś uderza w nią pięścią co niedzielę, jestem znerwicowany.
- A ja mam spokój, mieszkam w skarbonce.
*********************
Malarz, którego aspiracje znacznie wyprzedzały talent, portretował kiedyś Leona XIII. Po zakończeniu żmudnej pracy prosił, by papież wskazał jakąś sentencję do umieszczenia pod wizerunkiem.
- Proszę wziąć tekst z Mt 14,27 dodając moje imię. W domu artysta otworzył Biblię i przeczytał: "Nie bójcie się, to ja jestem".
|
Tuż za wsią droga rozgałęziała w trzech kierunkach. Jedna wiodła do morza, druga do miasta, a trzecia - jak wszyscy od dawien dawna zgodnie twierdzili - donikąd. Taką też odpowiedź otrzymywał mały Jaś, ilekroć pytał, dokąd prowadzą te trzy drogi. Oswoił się już z tą informacją, nie mógł tylko zrozumieć, dlaczego i po co zbudowano tę trzecią drogę donikąd.
- Nikt jej nie budował, ona była tu zawsze - twierdzili wszyscy, których pytał.
- A czemu nikt jeszcze nie szedł tą drogą, żeby przekonać się dokąd prowadzi - nie dawał za wygraną Jaś.
- Głupi jesteś - powiadali w domu rodzice, jeżeli ci się mówi, że tam nie ma nic do oglądania, to znaczy, że nie ma - kwitowano ciekawego chłopca.
- To nie takie pewne, przecież nikt tego nie sprawdził - upierał się mały Jaś.
I tak było zawsze, ilekroć rozmowa schodziła na temat drogi donikąd. Chłopiec bronił swojej opinii. Z czasem zaczęto go nazywać "głupim". Dorośli i dzieci wołali za nim: "głupi Jaś". Ale on nic sobie z tego nie robił; po głowie wciąż mu chodziła sprawa drogi donikąd.
Kiedy głupi Jaś był już na tyle dorosły, aby móc samemu wybrać się w nieznane, pewnego ranka zapakował w zawiniątko trochę chleba i butelkę wody i z zapałem wyruszył drogą donikąd.
Tajemnicza droga wyglądała z początku jak każda inna. Z każdym jednak krokiem naprzód stawała się coraz mniej zachęcająca; ba, można powiedzieć: z każdym krokiem przerażała. Coraz więcej było wybojów, głazów i ostrych kamyków na drodze. Po bokach dzikie zielska i kolczaste krzaki.
|
U góry splątane korony drzew. Ale Jaś szedł wytrwale, wciąż dalej i dalej. W pewnym momencie zaczęły go już boleć nogi, już piekły podrapane ręce, już zastanawiał się czy nie zawrócić, gdy nagle zobaczył psa.
- Aha - pomyślał - gdzie pies, tam na pewno musi być dom, a w nim człowiek.
Myśl ta dodała chłopcu świeżych sił. Pies tymczasem obwąchiwał go przyjaźnie. Uszli chyba jeszcze kilka kilometrów, kiedy przed wędrowcem ukazała się piękna polana, a na niej wspaniały zamek. Na zamku wszystkie drzwi i okna otwarte na oścież kusiły do wejścia. Kiedy Jaś wahał się wejść do zamku na przeciw wyszła mu piękna Pani uśmiechając się serdecznie.
- A więc ty jeden nie uwierzyłeś w historię o drodze, która prowadzi do nikąd?
- To od początku wydało mi się dziwne. Przecież każda droga wiedzie do jakiegoś celu - odpowiedział rezolutnie.
- Słusznie - przytaknęła Pani domu. Trzeba tylko mieć chęci i odwagę.
- Pozwól jednak, że teraz pokażę ci zamek - odpowiedziała serdecznie i weszli do komnat. Ach, co to był za pałac. Chyba ze sto pokoi, a w każdym same kosztowności: diamenty, złoto, kryształy, szlachetne kamienie - wszystko jak w bajce.
- Ale piękna Pani oprowadzając chłopca, mówiła bez przerwy:
|