Gdy lasy były jeszcze tak gęste, że pokrywały ziemię, żył chłopak bardzo biedny, który bardzo często spacerował pomiędzy drzewami i rozmyślał o tym, co powinien w życiu robić. Gdy tak wędrował, usłyszał głos, który go wołał, choć dookoła me było nikogo. Rozglądał się tu i tam... a oto zięba, siedząca na gałęzi, przemawiała do niego ludzkim głosem:

- Piękny młodzieńcze, zatrzymaj się i posłuchaj. Gdy zaśpiewam ci moją pieśń, z dzioba wypadnie mi złota kulka. Podnieś ją i włóż do kieszeni. Dzięki niej będziesz umiał osądzać zawsze, co jest dobre, a co złe, co jest słuszne, a co niesłuszne. Tymczasem ja usnę głęboko, a wtedy ukryjesz mnie w zagłębieniu drzewa i będziesz mógł odejść swoją drogą.

Tak też się stało. Chłopak udał się w drogę ze złotą kulką w kieszeni. Doszedł do jakiegoś miasta, gdzie były bogate sklepy i ładne budynki. Tutejsi mieszkańcy handlowali, kupowali, jedli, spali, czytali, dyskutowali, biegali, jak we wszystkich miastach świata. Dziwne jednak to, że wszyscy i dorośli i dzieci, i starsi, i młodzi zalewali się łzami.

Chłopak poczuł, że kulka w jakiś tajemniczy sposób nie pozwala mu pójść dalej i nakazuje zająć się tym zjawiskiem.

- Musisz, coś uczynić dla tych ludzi, chłopiec słyszy wydobywający się z kieszeni, cichy głosik.

Chłopiec natychmiast udał się do króla, by z nim porozmawiać. Król łkał na swym tronie stojącym w kałuży łez, sięgającej mu już do kostek.

- Jego Królewska Mość - powiedział chłopak - czemu wszyscy w tym mieście płaczą. Nie martwcie się, ja wam pomogę, tylko niech król powie mi co jest przyczyną waszych łez.

- Czyż nie wiesz, - łkał król - że naszemu miastu grozi straszny smok, który pożre nas wszystkich, jeśli nie oddamy mu kolejno naszych najładniejszych dziewcząt? Już wziął ich dziewięć, ostatnia była moją córką.

Młodzieniec poczuł, że złota kulka napełnia go wielką odwagą. Dlatego też bez wahania odpowiedział królowi, że będzie walczył ze smokiem i jutro przyniesie mu głowę i ogon smoka.

Król pomyślał, że chłopak jest szalony. Przecież jego dzielni rycerze bezskutecznie starali się zabić potwora, a ten włóczęga, bez miecza i zbroi, uważa się za lepszego od nich?

Młodzieniec odgadł jego myśli i uśmiechnął się tylko. Poprosił jednak o kilka bułek i dobry miecz.

Zaraz przyszedł giermek z dwoma mieczami. Jeden był wspaniały z czystej stali, wysadzany złotem, srebrem i drogocennymi kamieniami, drugi natomiast zwykły, ciężki wymagający trudu i potu. Młodzieniec wyciągnął rękę po złoty miecz, ale kulka poradziła mu wziąć ten drugi:

- Nie wszystko co się świeci jest przydatne. Rzeczy ważne najczęściej nie mają wyglądu pociągającego - szepnął mu dyskretnie głosik.

Młodzieniec przypasał sobie do pasa stary miecz i pogwizdując, skierował się ku pagórkom.

Tam właśnie smok zbudował sobie zamek z żelaza o siedmiu drzwiach oraz siedmiu wieżach, otoczony ogromną fosą, w której pływały krokodyle i gigantyczne pijawki. Młodzieniec przeszedł przez most, który prowadził do pierwszej bramy zamku. Zapukał i otworzył mu smok.

- Kim jesteś, skąd przychodzisz i czego chcesz? Odpowiedz szybko, lub zjem cię na śniadanie! - rozkazał.

- Jestem biedakiem, synem i wnukiem biedaków. Przychodzę z lasu, który jest moim domem i chcę, abyś przestał być brutalny i zwrócił miastu, wszystko to, co wziąłeś.

Smok wybuchnął śmiechem. - A to dobre! Spróbuj mnie pokonać, w przeciwnym razie wieczorem pożrę ciebie!

Młodzieniec chciał rzucić się na smoka. Ale oto drzwi szybko się przed mm zamknęły. Most za chłopakiem zapadł się. Młodzieniec mógł tylko pójść naprzód. Ruszył więc w kierunku drzwi. Zauważył wówczas, że na każdych drzwiach znajdował się napis. "Drzwi królów" - odczytał na pierwszych, "zarezerwowane dla książąt" - na drugich.

"Tu przechodzą Jedynie sławni rycerze" - na trzecich.

Sześć drzwi było zarezerwowanych dla osób szlachetnie urodzonych lub sławnych. Na siódmych drzwiach widniało tylko jedno słowo: "Wejście"

Młodzieniec zawahał się przez chwilę. Potem za podszeptem złotej kulki, wszedł zdecydowanie siódmymi drzwiami. "Nie jestem przecież, ani królem, ani stawnym rycerzem" - pomyślał młodzieniec.

Pod żelaznym sklepieniem zamku dał się słyszeć ryk niezadowolonego smoka. Za sześcioma pierwszymi drzwiami ukryte były zasadzki i setki już rycerzy w nie wpadło. W Jaki sposób młodzieniec potrafił znaleźć te właściwe?

Z biciem serca chłopak wkroczył na długi korytarz. Tam zaraz został otoczony przez grono wykwintnie ubranych ludzi. którzy namawiali go, by nie szedł dalej, ale bawił się z nimi i jadł wyborne potrawy. Chłopak zawahał się, ale znów kulka nie pozwoliła mu popełnić błędu. Dobrze, że się iee zatrzymał. Jak się okazało ludzie ci, to zwidy, które miały go nakłonić, aby został niewolnikiem smoka.

Chłopak poszedł dalej, ale w tym momencie rozwścieczony smok już nie wytrzymał. Stanął oko w oko w młodzieńcem. Nagle jednak smok złagodniał i zaproponował młodzieńcowi. by walczył w pięknej zbroi i zginął, jak bohater. Chłopak jednak wyczuł podstęp. Zbroja bowiem była bardzo ciężka i obciążony nią byłby dla smoka łatwą ofiarą. Kulka z aprobatą przyjęła rozumowanie chłopca. Tymczasem smok widząc mądrość chłopca, przestraszył się go bardzo, ponieważ w rzeczywistości był wielkim tchórzem. Chłopak zaraz to zauważył i jednym cięciem miecza, pozbawił smoka głowy, a drugim odciął mu ogon. Natychmiast z zamku wyszło osiem dziewcząt. Potwór zmienił je w śpiewające ptaki, a teraz czar ustąpił. Brakowało jednak dziewiątej, córki króla, i biedak nie mógł bez niej wrócić do miasta.

- Smok przemienił ją w ziębę, ale ona uciekła z klatki do lasu - powiedziały mu dziewczęta. Chłopak przypomniał sobie ptaszka, który mówił ludzkim głosem. Pobiegł do lasu, odnalazł drzewo i zobaczył. że z pnia wystaje głowa księżniczki. Pomógł jej się wydostać z drzewa i zaprowadził do króla.

Król i poddani przez trzy miesiące świętowali, a młody biedak poślubił królewską córkę.

KONIEC.


GŁOS ŚW. JANA CHRZCICIELA

CZASOPISMO PARAFII ŚW. JANA CHRZCICIELA I ŚW. KAMILA

Adres Redakcji: Parafia św. Jana Chrzciciela i św. Kamila, ul. Bytomska 22, 42-606 Tarnowskie Góry

Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk w całości lub częściach tylko za zgodą Autorów.


Poprednia stronaPowrót do menu