Mamusia i tatuś Pauli już się nie kochają. Dobra i
cicha Paula rozumiała wszystko. Tatuś i mamusia gniewali się i
odwracali od siebie. Tatuś któregoś dnia zbił szklankę, uderzając pięścią
w stoi, a mamusia uderzyła Paulę, gdyż nie śmiała jeszcze wymierzyć
policzka tatusiowi.
Paula chodziła do rodziców i mówiła miłe słowa,
starając się ich pogodzić ze sobą, ale na darmo.
Pewnego dnia Paula udała, że zatruła się płynem do
wywabiania plam. Chciała, by rodzice pogodzili się przy jej łóżeczku.
Po trzech miesiącach wszystko zaczęło się od nowa. Paula nadał
kontynuowała swoją mrówczą pracę. I nie załamywała się. Jednak z
pokoju rodziców często dochodziły krzyki, złorzeczenia i hałasy wywołane
kłótnią.
Pewnej nocy Paulę zbudziła zwykła awantura. Spała
ściskając swojego ulubionego, pluszowego tygryska. Nagle usłyszała ona
wyraźnie słowa mamy:
"Dość, nie możemy dalej tak żyć!".
"Ty zawsze chcesz mieć rację!" -
odpowiedział ojciec.
"To rozejdźmy się. Każdy w swoją stronę...
niech się to wszystko wreszcie skończy!".
Biedne serce dziecka zaczęło mocno bić i łzy pojawiły
się w oczach. "Nie chcę! Nie chcę!" Szeptała cicho.
Nagle Pauła zobaczyła, że oczka pluszowego tygryska,
którego nazywała Titi, jakby ożyły i pluszowa zabawka zaczęła mówić.
"To ja, Titi" - odezwał się głosik. Paula
zapaliła światło na stoliku nocnym i przyglądała się
tygryskowi.
"Ty mówisz?" Szklane oczy Titi błyszczały
jak prawdziwe.
"Gdy trzeba, to trzeba" - zamruczał -
"Ten, kto bardzo kocha, może sprawić, że nawet kamienie przemówią.
Teraz posłuchaj mnie dobrze: mogę mówić tylko raz w życiu. Jest takie
miejsce, gdzie znajdują się wszystkie zagubione miłości. Nie trać
czasu, trzeba przynieść je, dopóki są jeszcze żywe, ciepłe i jasne.
W przeciwnym razie nic nie da się zrobić... Tylko ty możesz po nie pójść.
Weź swój plecaczek: miłość mamusi i tatusia jest ciężka".
"Ale nie znam drogi" - ze smutkiem
odpowiedziała, ubierając się i zabierając ze sobą swój szkolny
plecaczek. |
|
"Znajdziesz ją" - rzekł tygrysek, tylko
chciej tego.
Paula zamknęła oczy i ... przeszła przez ścianę.
Znalazła się w ogrodzie, poprzecinanym wieloma ścieżkami. Wybrała
jedną. Po chwili zauważyła napis ze strzałką: "Depozyt
zaginionych miłości".
"Dziękuję" - wyszeptała Paula i zaczęła
wędrować. Pejzaż zaczął się zmieniać i nasza bohaterka poczuła mroźny
wiatr. Drżąc, owinęła się szalikiem.
"Zawsze prosto!" - powiedziała do siebie.
Tym razem oprócz chłodu, miała do pokonania zimne bagno. Zacisnęła więc
wargi i zaczęła brnąć przez bagno. Każdy krok kosztował ją wiele
wysiłku i łez. Błoto było lepkie i starało się ją zatrzymać. Ale
Paula jednak znalazła się po drugiej jego stronie.
"Ach, jak trudna i ciężka jest droga, która
prowadzi do odnalezienia miłości moich rodziców" - westchnęła
Paula i przygotowywała się do pokonania kolejnej przeszkody. Tym razem
była to stroma ścieżka pnąca się do góry, która po kilku zakrętach,
gwałtownie się skończyła. Przed Paula ukazała się ogromna przepaść.
"O, nie!" - krzyknęła. Ale zaraz uświadomiła
sobie, że przecież chodzi o miłość jej rodziców. "Muszę ją
odnaleźć" - krzyknęła, zamknęła oczy, zacisnęła pięści i
skoczyła.
Wylądowała na czymś miękkim. Znalazła się na
warstwie ogromnych, pachnących, kolorowych i miękkich jak jedwab róż.
Podniosła się i zaczęła iść zdecydowanym krokiem. Ogromne kolce na
łodygach kwiatów zraniły ją. Pszczoła, która fruwała nad kwiatami
upomniała ją surowo.
"Musisz być delikatna, jeśli chcesz iść po różach.
Nie wiesz o tym?".
"Dziękuje pani pszczoło. Ja szukam zagubionej miłości
mamusi i tatusia".
"Już prawie dotarłaś. Stale idź prosto i
delikatnie stąpaj po kwiatach".
|
|
Paula znów zaczęła wędrować, zwracając uwagę,
gdzie stawia nogi. Różana ścieżka stawała się coraz bardziej
twardsza i bezpieczniejsza. Wreszcie, przebywszy pagórek o kolorze
zachodu słońca, Paula dotarła do dziwnej budowli, na której widniał
napis: "Składnica zagubionych miłości".
Wchodząc do wnętrza Paula zobaczyła kilku ludzi stojących
w kolejce. Przed nimi stał kasjer. Trzymał on w ręku wagę o dwóch
talerzach: na jednym umieszczał zagubioną miłość, a na drugiej kwotę,
jaką zainteresowana osoba gotowa była zapłacić.
Wydawało się, że nikt nie zdoła zapłacić żądanej
sumy. Nieugięty kasjer odsyłał te osoby. Przed Paula stał jakiś
smutny, zdesperowany mężczyzna. Położył na wadze ogromną ilość pięniędzy,
ale talerz wagi nie poruszył się nawet o milimetr. Zagubiona miłość
ważyła o wiele więcej. Mężczyzna odszedł jeszcze smutniejszy i
zrozpaczony.
Paula była naprawdę zatroskana. Trzymając w ręku
dwie monety, spojrzała na kasjera i powiedziała głosikiem podobnym do
szczebiotu wróbelka:
"Chciałabym odzyskać zagubioną miłość mamusi
i tatusia".
Kasjer otworzył szafę i wyjął wielką miłość,
którą umieścił na talerzu wagi.
"Jest jeszcze ciepła, świetlista, na szczęście"
- pomyślała Paula.
"Ile płacisz?" - spytał surowo kasjer.
Paula wahając się - wyciągnęła rękę z monetami, potem pod wpływem
nagłego natchnienia, sama usiadła na brzegu drugiego talerza. Dwa
talerze zatrzymały się na równym poziomie.
"O key! Cena jest właściwa!" - powiedział
kasjer. Szczęśliwa Paula uściskała go mocno. Wzięła miłość mamusi
i tatusia i... znalazła się w domu.
Gdy mamusia i tatuś usiedli przy stole do śniadania,
Paula przyszła w piżamie i nic nie mówiąc położyła na środku stołu
odnalezioną miłość. Fala ciepła i szczęścia, pocałunków i śpiewu
zalała dom. Rodzice patrzyli na swą córeczkę oczyma, które błyszczały
światłem czułości. Swymi tajemnymi drogami miłość powróciła do
ich serc.
"Dziękujemy, Paulinko" - powiedziała
mamusia. "Zrozumieliśmy wszystko" - kontynuował tatuś, a
Paula, z długim i pełnym wdzięczności westchnieniem ulgi rzuciła im
się ze szczęścia na szyje.
KONIEC. |