SZEWC z BAGDADU
opowieść nie tylko dla dzieci

Tymczasem dwie osoby szły przed nim rozmawiając. Abdul posłyszał, że wymieniają nazwisko Salaha kupca.

- Naprawdę nie wiedziałeś o tym? - spytał jeden z nich. - Ani nie słyszałem, ani nie mógłbym wyobrazić sobie tego! - odpowiedział drugi uśmiechając się.

Abdul Ali zbliżył się jeszcze bardziej nadsłuchując uważnie.

- Ale najlepsze jest to, że nawet Salah nic nie wie o tym - powiedział pierwszy. - Od trzech dni jest on w drodze i powinien wrócić dziś rano. Wyobraź sobie, jakie to będzie zaskoczenie. Dom, magazyn okradziony przez złodziei. Znikneły wszystkie jego rzeczy i cały towar. Wierzyciele wiedzą o tym i już go tropią, by wydrzeć mu ostatnie pieniądze i szaty.

Szewc nie musiał zastanawiać się długo, by zrozumieć, że dla Salaha kupca wiały niepomyślne wiatry. Wszedł do sieni jakiegoś domu, szybko zdjął buty, które miał na nogach i założył inną parą. Były to buty Yusufa filozofa.

Gdy tylko je włożył poczuł, że ma na sobie również szaty filozofa, a jego twarz okala długa broda. Stwierdził zadowolony:

- Wreszcie teraz wszystko ułoży się dobrze. Filozof nie robi nic złego nikomu, i nikt nie będzie chciał skrzywdzić go. Napiszę grube tomy, które odniosą wielki sukces, szczególnie, gdy będą oprawione w skórę i złoto. Zaczyna się więc dla mnie spokojna i pełna szacunku egzystencja. Niech żyje Yusuf Filozof!

Skierował się ku domowi. Gdy zobaczył go z daleka zadrżał. Przed bramą stały dwa regimenty żołnierzy sułtana, a wśród nich rozpoznał wielkiego Wezyra, który wyglądał na bardzo zdenerwowanego. Usunął się więc trochę, by nie być widzianym i spytał jakiegoś przechodnia, co ma znaczyć to zamieszanie.

- Szukają Yusufa filozofa - odpowiedział przechodzień obojętnie.

- A dlaczego? - zapytał Abdul Ali z sercem w gardle.

- Oh, wydaje mi się, iż Yusuf napisał w swej książce, że człowiek mądry podnosi swój umysł do gwiazd. Sułtan bardzo się o to obraził, bo to on jest najmądrzejszy z ludzi na ziemi. Dlatego za tą obrazę wydał rozkaz, aby złapać filozofa i jutro na rynku go powiesić. Abdul, gdy tylko o tym usłyszał, tak się przestraszył, że zaczął dosłownie biec. Zwrócił tym uwagę Wezyra, który z wojskiem zaczął go gonić. Abdul Ali złapał ostatnie buty, jakie miał w torbie i włożył je. W momencie stał się szewcem i z radością stwierdził, że nie ma nic piękniejszego, niż być tym kim się jest.

Żył kiedyś w Bagdadzie szewc Abdul Ali. Przez całe życie tylko naprawiał sandały, pantofle, buty i papcie. Miał już tego dość. Czuł, że potrafiłby zrobić coś innego. Gdybym mógł porzucić ten przeklęty zawód - myślał - zostałbym na pewno ważną i znaną osobistością.

I otóż pewnego dnia zakrzyknął:

- Dość! - i rzucił pantofle, które właśnie naprawiał, o mur.

- Dość czego? - zapytał starzec, który właśnie wszedł do niego.

- Dość takiego paskudnego życia! - odpowiedział Abdul Ali.

- Ale twoja praca jest dobrą pracą - ciągnął starzec tonem wyrozumiałym.

- Pozwala mi żyć dostatnio, owszem - zgodził się Abdul Ali - ale jest bardzo nudna i pospolita. Mógłbym robic coś innego mając talent: mógłbym być kupcem, podróżnikiem, wezyrem nawet. A tymczasem muszę spędzać dni w tej strasznej klitce, podczas gdy inni używają sobie życia!

Starzec zmarszczył czoło.

- Jesteś naprawdę przekonany, że inni używają sobie życia? - zapytał.

- I jak jeszcze! - stwierdził szewc stanowczo.

Starzec zamilkł zamyślony.

- Abdul Ali - powiedział powoli - w takich przypadkach, jak twój, istnieje tylko jedna rada i ja ci ją dam. Wskazał na kilka par butów. - Do kogo one należą? - spytał.

- Jedne należą do Mahometa Paszy - odpowiedział Abdul Ali. - te obok są Salaha, handlarza, a te - Yusufa filozofa.

- Dobrze - powiedział starzec. - Nie powinno się wkładać cudzych butów, ale ty weź i przymierz je. Do widzenia Abdul Ali!
Powiedziawszy to, starzec wyszedł.

Tej nocy szewc nie spał. Przemyśliwał długo nad słowami tajemniczego starca. O świcie wziął torbę, włożył do niej buty Paszy, kupca i filozofa, zamknął warsztat i szybko oddalił się z torbą przewieszoną przez ramię.

Wędrował długo, aż zaszedł do miejsca, w którym wielbłądy gasiły pragnienie. Zdjął buty, które miał na nogach, włożył je do torby, a wyjął z niej pantofle Paszy. Gdy tylko je włożył, poczuł się odmieniony. Jego odzież zmieniła się w szaty jedwabne, wysadzane kosztownymi kamieniami. Przejrzał się w wodzie. Również i jego twarz upodobniła się do twarzy Mahometa Paszy.

- Zostałem Paszą! To ja teraz rozkazuję! - powtarzał z radością. Wyprostował się, głowę odchylił do tyłu, przybrał surową minę i uroczyście skierował się ku miastu.

Doszedł do Wielkiej Bramy, gdy zobaczył, że wychodzi mu naprzeciw komendant straży.

- Przychodzi mnie powitać - pomyślał Abdul Ali.

I tym bardziej zrobił się wyniosły.

Tymczasem komendant przybiegł do niego z zaniepokojoną miną.

- Uciekajcie ekscelencjo, uciekajcie! Mieszkańcy są oburzeni na was za podwyższenie podatków. Mówią, że już dość ich wyżyłowałeś i że czas, by z tym skończyć!

W tym momencie Abdul Ali zauważył, że wielki tłum wychodzi z bramy.

- Oto i on! Oto i on! - krzyczeli idący na czele pochodu. Szewc przeskoczył murek zdjął pantofle i z ulgą stwierdził, że zniknęła nagle jedwabna szata. Wyrzucił szybko buty i wyjął z torby drugą parę. Było to obuwie Salaha kupca.

- O Salah! - krzyknął ktos z tłumu - nie widziałeś Paszy?

- Tak, przechodził tu niedawno - odpowiedział Abdul!

Ali skierował się w tamtą stronę - i wskazał na ścieżkę prowadzącą na pustynię. - Jeśli pobiegniecie - złapiecie go!

Tłum rzucił się we wskazanym kierunku. Szewc, który stał się Salahem kupcem, spojrzał ukradkiem zadowolony na torbę pełną pieniędzy, która przytwierdzona była do paska i upewniwszy się, że ma ciągle jeszcze torbę na ramieniu, wszedł szybko do miasta.

- Lepiej jest być kupcem niż Paszą - pomyślał zadowolony. - Życie mniej niebezpieczne i mnóstwo pieniędzy!


GŁOS ŚW. JANA CHRZCICIELA

CZASOPISMO PARAFII ŚW. JANA CHRZCICIELA I ŚW. KAMILA

Adres Redakcji: Parafia św. Jana Chrzciciela i św. Kamila, ul. Bytomska 22, 42-606 Tarnowskie Góry

Wszelkie prawa zastrzeżone. Przedruk w całości lub częściach tylko za zgodą Autorów.


Poprednia stronaPowrót do menu