- z O. Pawłem Dylem OSCam - Misjonarzem w Gruzji -

Joanna
O. Pawle, jak wygląda praca Kamilianów w Gruzji?

O. Paweł:
Od 9 miesięcy pracuję w Gruzji. Jest to przepiękny, górzysty kraj z cudownymi krajobrazami, jednakże bardzo mocno zniszczony przez wojnę domową i złą wolę rządzących. Prowadzimy tam wraz z o. Nino Martini z prowincji piemonckiej Zakonu OO. Kamilianów poliklinikę dla mieszkańców Tbilisi. Zatrudniamy w niej lekarzy wszystkich specjalności. Oczywiście opieka medyczna jest bezpłatna.


O. Paweł z makietą kościoła w Chizabawra

Każdego dnia mamy możliwość udzielenia pomocy dużej liczbie najbiedniejszej ludności ze stolicy i z okolicznych wiosek. Niestety nasza pomoc jest kroplą w bezkresnym morzu potrzeb. Stan służby zdrowia w Gruzji jest tragiczny. Zrujnowane szpitale, brak prądu, niezbędnej aparatury wręcz uniemożliwiają normalną opiekę medyczną. Wszystko oparte jest na pieniądzu. Lekarze, którzy całymi miesiącami nie otrzymują wypłaty sami ustalają wygórowane ceny za każdą, nawet najmniejszą udzielaną pomoc. Jeden z pracowników opowiadał mi o paradoksalnej sytuacji, która wydarzyła się przed kilkoma miesiącami. Młody człowiek uległ wypadkowi samochodowemu. Przypadkowy świadek tego wydarzenia zawiózł go do pobliskiego szpitala. Pozostawił ciężko rannego w poczekalni, a sam udał się do gabinetu lekarskiego prosić o udzielenie niezbędnej pomocy. Niestety, lekarz nie chce go nawet zobaczyć, bez zapłacenia określonej sumy pieniędzy. Rozpoczynają się trudne pertraktacje o wysokość zapłaty. Po dłuższym czasie dochodzą do porozumienia. Do gabinetu lekarskiego przynoszą konającego młodzieńca. I jakież wielkie zaskoczenie maluje się na twarzy tego lekarza. Okazało się, że ofiara wypadku to jego własny syn. Pomoc przyszła za późno. Chłopiec umarł na rękach swego ojca. To tylko jeden, z wielu drastycznych przypadków, które są niemym krzykiem i prośbą o obecność Kamilianów w Gruzji.


Joanna:
Proszę nam powiedzieć, na czym polega Ojca praca misyjna?

O.Paweł:
Jestem także opiekunem grupy młodzieżowej "Odnowa w Duchu Świętym" założonej przez mojego poprzednika śp. o. Pawła Szczepanka. Grupa składa się z 40 osób, a jako cel postawiła sobie modlitwę w intencji chorych. Spotykamy się raz w tygodniu, aby wspólnie wielbić Boga poprzez śpiew i modlitwę uwielbienia. Jest to także czas poświęcony modlitwie wstawienniczej, w której polecamy Bogu chorych i cierpiących z naszych rodzin, znajomych,
przyjaciół. Często doświadczamy, jak Bóg, aby wzmocnić naszą wiarę, odpowiada w sposób konkretny na nasze wspólne błagania. To doświadczenie cudownej działalności Boga umacnia nas w przekonaniu o niepojętej mocy modlitwy.

Joanna
Wiemy, także, że Ojciec pochłonięty jest całkowicie pracą duszpasterską.

O. Paweł:
Istotnie. Pracuję także na parafii oddalonej 250 km od Tbilisi i położonej 1500m n.p.m. Panuje tam powszechna bieda.

Niektórzy z moich parafian mieszkają jeszcze w ziemiankach wraz z krowami, kozami, owcami i baranami. Wielką plagą jest pijaństwo. Ludzie pozbawieni pracy, podstawowych środków do życia takich jak: prąd, bieżąca wodaczęsto nawet żywności, szukają zapomnienia w alkoholu, który potrafią sami sobie wyprodukować.
Praca duszpasterska jest trudna, ale także bardo ciekawa. Mój poprzednik śp. o. Paweł Szczepanek, jako pierwszy od czasów rewolucji październikowej, otoczył ich pasterską troską, głosząc słowem, a przede wszystkim własnym życiem Dobrą Nowinę. Swoją działalność rozpoczął od remontu zniszczonego kościoła, w którym jeszcze niedawno znajdował się magazyn na zboże i orzechy. Pozbawiony, w początkowej fazie prac, jakiejkolwiek pomocy, a nawet zainteresowania ze strony mieszkańców wioski dysponując skromnymi możliwościami finansowymi, własnymi rękami, w nieludzkich warunkach, zapoczątkował dzieło odnowy Domu Bożego. Poprzez swą pokorę, dobroć, a przede wszystkim bezgraniczne zaufanie Bogu, rozpoczął także kruszyć twarde serca mieszkańców Chizabawry i Wargawi. Jego wielka miłość, która miała swe źródło w Jezusie Miłosiernym, dokonała tam naprawdę wielkich cudów. Żywa jest jego pamięć w sercach tamtejszej ludności. Pan Żniwa, którego zamysły są niezgłębione, zabrał go do siebie. Jednocześnie pozostał on wśród nas. Zwierzał mi się jeden, starszy, doświadczony kapłan, który już od kilku lat pracuje w Gruzji, że bardzo często w chwilach trudnych woła w duchu: "Paweł pomóż mi!" i otrzymuje od Boga potrzebne łaski. Bardzo też często dzieci i młodzież na końcu wspólnej modlitwy np. Różańca spontanicznie wzywają wstawiennictwa śp. o. Pawła. Jestem dumny, że miałem tak wspaniałego poprzednika.

Joanna
Czym jeszcze zajmują się Kamilianie w Gruzji?

O. Paweł:
Inną formą pracy, którą wykonujemy zarówno w Tbilisi, a także na wioskach jest opieka nad biednymi. W szczególny sposób troszczymy się o matki samotnie wychowujące dzieci. Często się zdarza, że mężczyźni szukając wygodniejszego życia, opuszczają swe żony i dzieci, pozostawiając je bez podstawowych środków do przeżycia. Najczęściej wyjeżdżają oni do Rosji, gdzie obecnie w porównaniu z Gruzją żyje się o wiele lepiej i tam zakładają nowe rodziny. Zdesperowane matki, które niejednokrotnie muszą patrzeć na swe głodujące dzieci, przychodzą do nas prosząc o pomoc. Dzięki pomysłowości i wielkiego zaangażowania w pracę misyjną o. Prowincjała Prowincji Piemonckiej, który ze wszystkich sił propaguje adopcję na odległość, mogę przychodzić z pomocą w tych dramatycznych sytuacjach.

Joanna:
Jak Ojciec wspomina swój pierwszy rok kapłańskiej pracy?

O. Paweł:
Jestem szczęśliwy, że pierwszy rok mojego kapłańskiego życia mogłem przeżyć w Gruzji. Tam, w bezradności, która nieustannie mi towarzyszy, coraz bardziej uświadamiam sobie, że to Jezus,
jest źródłem mocy w pracy duszpasterskiej. To On daje wzrost wszelkiej mojej działalności. Bezradność bowiem jest takim szczególnym i bardzo ciekawym stanem ducha. Może ona przemienić się w rozpacz i wówczas nie ma już żadnego ratunku. Może także przeobrazić się w bezgraniczne zaufanie w Bożą miłość i wtedy staje się ona drogocennym skarbem.
Na zakończenie pragnę wyrazić moją wdzięczność Ojcu Proboszczowi, Współbraciom i Wam, Drodzy Parafianie, za wszelkie dobro, które mi wyświadczyliście. Proszę Was w sposób szczególny o modlitwę w mojej intencji, a także w intencji tych wszystkich, do których posłał mnie Dobry Pasterz. Każdy nawet najmniejszy gest dobroci z Waszej strony może uratować życie, każda nawet najkrótsza modlitwa ma moc przemiany ludzkiego serca. Jestem pewien, że pod przewodnictwem o. Proboszcza, którego serce jest szeroko otwarte na potrzeby misyjne, będę mógł częściej doświadczać w mej pracy, cudownej mocy waszej modlitwy, płynącej od tronu Tarnogórskiej Pani, a także materialnego wsparcia, we wspólnym niesieniu pomocy Chrystusowi obecnemu w każdym cierpiącym i potrzebującym człowieku.

Z O. Pawłem Dylem - Misjonarzem z Gruzji rozmawiała Joanna Gawliczek.

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona