- dziś z O. Mariuszem Wardęgą OSCam -

Dziś naszym rozmówcą jest O. Mariusz Wardęga kamilianin, który dekretem Ks. Bp Jana Wieczorka - ordynariusza diecezji gliwickiej mianowany został kapelanem Hospicjum p.w. Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.

Joanna:
Jak to się stało, że został ojciec kapelanem tarnogórskiego hospicjum?

O. Mariusz:
Na początku chciałbym wyjaśnić znaczenie słowa "hospicjum". Otóż znaczy ono tyle co "gościna serca".
Pierwsze hospicjum powstało w Londynie po drugiej wojnie światowej. Założycielem był Dr Saunder. Dla ciekawości pierwszym pacjentem "hospicjum" był Polak, który jako dziękczynienie za opiekę przekazał pewną sumę pieniędzy na cele charytatywne ukierunkowane na ludzi chorych i cierpiących.
W Polsce pierwsze hospicjum powstało w Krakowie. Później w wielu innych większych miastach.
Z inicjatywą założenia hospicjum w naszym mieście, jako pierwszy wystąpił proboszcz parafii p.w. Matki Bożej Królowej Pokoju ks. Jan FRYSZ. On też zgromadził wokół siebie pierwszych lekarzy i wolontariuszy. W rozpoczynającym swoją działalność hospicjum znalazły się i nasze Parafianki. To one zaproponowały O. proboszczowi naszej parafii, abym objął funkcję kapelana hospicjum. Po rozważeniu wszelkich okoliczności, za aprobatą O. Prowincjała i O. proboszcza przyjąłem funkcję opiekuna duchowego członków i podopiecznych hospicjum.

Joanna:
Co należy do ojca obowiązków, jako kapelana?

O. Mariusz:
Jako kapelan prowadzę opiekę duszpasterską nad chorymi i wolontariuszami hospicjum. Ponadto zajmuję się organizowaniem konferencji, dni skupienia i prezentacji naszego hospicjum w różnych kościołach, które znajdują się na terenie miasta Tarnowskie Góry.
Ponadto w naszym kamiliańskim kościele był niedawno organizowany koncert charytatywny na rzecz naszego hospicjum, nad którym patronat objął Prowincjał Prowincji Polskiej o. Ernest Szleger.
Opieka hospicyjna obejmuje również rodziny chorych, które są dotknięte cierpieniem bliskiej osoby i w pewien sposób współcierpią z chorym.
Do mojego obowiązku, jako kapelana, należy także przygotowanie rodziny do rozstania się z osobą kochaną. Ponadto muszę być dyspozycyjny i o każdej porze dnia i nocy, spieszyć do chorego z posługą sakramentalną.

Joanna:
Kto może zostać wolontariuszem w hospicjum?

O. Mariusz:
Wolontariuszem może zostać każdy, kto pragnie nieść pomoc ludziom w chorobie nowotworowej.
W naszym hospicjum pracują: lekarze, psycholog, pielęgniarki, kapelan oraz ludzie różnych zawodów. Cieszy mnie fakt, że nasza wspólnota składa się z ludzi młodych, którzy czują potrzebę realizowania siebie w tak trudnej i wymagającej cierpliwości posłudze.
Najmłodsza wolontariuszka ma 15 lat.

Joanna:
Jakimi ludźmi opiekuje się hospicjum?

O. Mariusz:
Nasze hospicjum opiekuje się ludźmi w chorobie nowotworowej w fazie terminalnej (faza końcowa). Swoją opieką otaczamy ludzi w domach. Opiekujemy się ludźmi dorosłymi o różnej orientacji religijnej i różnym światopoglądzie.

Joanna:
Czy wszyscy ludzie, którymi się opiekujecie są w pełni świadomi swojej choroby?

O. Mariusz:
Na to pytanie jest mi trudno odpowiedzieć. Myślę jednak, że większość ludzi jest świadoma swojej choroby. Człowiek w chorobie nowotworowej zadaje sobie pytanie o sens dalszego życia i cierpienia. Nie dopuszczają oni do siebie myśli, że w ich sytuacji nie ma już nic do zrobienia. Nawet w tej fazie końcowej mają nadzieję na przedłużenie swojego życia. Człowiek dopuszcza myśl, że jest chory na chorobę nowotworową, ale nie dopuszcza myśli o śmierci.
Zadaniem więc nas wszystkich jest nie tyle leczenie chorego, co przygotowanie go na spotkanie z Bogiem.

Joanna:
Czy hospicjum pomagają też osoby z zewnątrz np. burmistrz, starosta, posłowie...

O. Mariusz:
W ostatnim czasie przez Ks. Bp Gerard Kusz poświęcił lokal hospicjum Królowej Pokoju, który znajduje się przy ulicy Wyspiańskiego. W tym budynku znajduje się pokój zabiegowy, terapeutyczny, pokój spotkań, archiwum i magazyn przeznaczony na sprzęt rehabilitacyjny i opatrunki. Lokal ten powstał dzięki życzliwości władz powiatowych i sponsorów różnych firm, które działają na terenie naszego miasta i regionu.
Jesteśmy otwarci na wszelką pomoc z zewnątrz, oraz tych wszystkich, którzy akceptują nasze dzieło i pragną nieść pomoc ludziom cierpiącym. Mamy również podpisaną umowę ze Śląską Kasą Chorych, która refunduje leki.

Joanna:
Czy spotkał się ojciec z jakimś ciekawym wydarzeniem?

O. Mariusz:
Wydarzeniem, które utkwiło mi w pamięci był fakt, kiedy chora z którą trudno było nawiązać kontakt, poprosiła mnie bym "skoczył" na halę targową i kupił jej świeże bułeczki. Wtedy zyskałem jej sympatię.
Często osoba księdza kojarzy się z modlitwą i posługą sakramentalną. Jednak różne są sposoby dotarcia do drugiego człowieka. Nawet taki mały, prozaiczny gest, może przybliżyć człowieka do Nieba.

Joanna:
Jaka jest praca kapelana w hospicjum?

O. Mariusz:
Myślę, ze bardzo trudna. Każde spotkanie z człowiekiem cierpiącym i umierającym jest skomplikowane. Brak tu konkretnego schematu dotarcia do osoby chorej. Czasami nie potrafię odpowiedzieć na pytania, które zadaje mi chory, bo słowa zawsze są zbyt małe wobec tajemnicy cierpienia. Jednak istnieje inny dialog. Dialog gestów, uśmiechu, uściśnięcia dłoni, który bardziej przemawia niż słowa.
Często odczuwam pewien niedosyt w mojej posłudze i szukam różnych form dotarcia do człowieka cierpiącego. Wtedy odkrywam, że ostatnim lekiem, który złagodzi ból, wypełni pustkę jest po prostu drugi człowiek.

Joanna:
Dziękuję za rozmowę.

O. Mariusz:
Ja również dziękując, zwracam się do moich Parafian z gorącą prośbą, aby pamiętali o mnie w modlitwie, bym sprostał kolejnym wyzwaniom, które Bóg postawi na mojej kapłańskiej drodze.

Rozmawiała Joanna Gawliczek

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona