Pawełek posiadał pewne cechy, z których był zadowolony. Należały do nich: wiek 12 lat, dość dobry "dribling", rude włosy i 24 piegi na nosie. Wszystko inne podobało mu się mniej, jak np. chodzenie do szkoły, język angielski i Jurek, przyjaciel - nieprzyjaciel, który nazywał go "keczup". Poza tym Pawełek był chłopcem podobnym do wielu innych, często zmęczonym, roztrzepanym, z głową pełną marzeń, łakomym, leniwym, nieposłusznym, ale także w niektórych momentach uprzejmym i serdecznym.
Już po raz 20 chyba Pawełek czytał tę stronę podręcznika historii. Ale na próżno. Nie rozumiał nic. Już miał ochotę wyrzucić książkę do kosza na śmieci, gdy coś przylgnęło jego uwagę. Lekkie pukanie do okna. Pobiegł zobaczyć. Na parapecie siedział biały gołąb. Pawełek otworzył okno. "Pewnie jest głodny", pomyślał. Powoli wyciągnął rękę: gołąb nie odleciał, co więcej zbliżył się do jego ręki. Miał coś błyszczącego w dziobie. Szybkim ruchem główki położył to na dłoni chłopca i potem odleciał.
Pawełek spojrzał na ten dar gołąbka: był to maleńki złoty kluczyk. Chłopiec był dziwnie spokojny, jakby gołębie, które fruwają i rozdają złote kluczyki były rzeczą najzupełniej normalną. W szufladzie biurka znalazł skórzany sznurek i razem z kluczykiem zawiesił go sobie na szyi. Następnego dnia wszyscy w szkole podziwiali jego wisiorek.
- Nowy? - spytał nawet Jurek.
- Nie. Wymyłem go w Persilu - odpowiedział Pawełek. W czasie przerwy wydarzyło się coś dziwnego.
Ryszard i Walter wyśmiewali się z jego ukochanego Juventusu. Drużyna Jego serca przegrała poprzedniej niedzieli i Pawełek przejął się tym bardzo. Dwaj przyjaciele zaczęli wyśmiewać się z niego - to mógł jeszcze przeboleć - ale potem przyczepili się do drużyny i na to już nie można było zareagować jedynie pięściami.
Na podwórzu znajdował się kącik, którego nie dosięgał wzrok nauczycieli. Tam wyrównywano rachunki przy pomocy pięści.
|
|
Pawełek był duży i silny, nie bał się dwóch kolegów. Już na podwórku na nich czekał, gdy nagle zauważył zamek w murze.Zamek był prawdziwy. Pawełek popatrzył na niego z otwartą buzią. Nagle zrozumiał. Zdjął kluczyk z szyi i włożył do zamka. Pasował doskonale. Powolutku przekręcił kluczyk i w murze otworzyła się mała bramka. Poprzez nią widać było pogodne niebo, na którym widniała tęcza. Wydawała się być bliziutko i Pawełek wyciągnął rękę: tęcza owinęła się wokół jego ręki jak jedwabny szalik. W tym momencie brama w murze znikła.
Ryszard i Walter przybiegli gotowi do walki, ale Pawełek wyciągnął rękę w znaku pojednania. Nie umiał zacisnąć dłoni, którą opasała tęcza. Zaskoczeni tym gestem pokoju, obaj zbliżyli się do Pawełka, prawie że uśmiechnięci.
- Ach w końcu Juventus nie jest najgorszą drużyną - powiedział Walter.
Po raz drugi to dziwne zdarzenie miało miejsce w domu po obiedzie.
- Proszę cię Pawełku - powiedziała mama - zostań dziś w domu i przypilnuj siostrzyczek. Muszę wyjść po sprawunki i nie mogę zabrać ich ze sobą.
- Ale mamusiu, przyrzekłem, że pójdę z Jerzym do kina. To jest moje wolne popołudnie! Zaprowadź Helę i Ewelinę do Babci!
- Przecież mamusia poprosiła cię o to, Pawełku - surowo powiedział tatuś. - Dziś zostaniesz w domu!
- Uffa! Zawsze jest tak samo! Ale ja i tak wyjdę! - Pawełek potrącił krzesłem o stół i poszedł do swojego pokoju.
- I tak wyjdę! - powiedział do siebie.
Włożył kurtkę. Był już o krok od drzwi wyjściowych, gdy znów ukazał mu się na ścianie korytarza tajemniczy zamek. Tym razem Pawełek nie miał watpliwości.
|
|
Wsadził złoty kluczyk do zamka i, tak jak poprzednio, lekko przekręcił. Magiczne drzwi otworzyły się w ścianie, jakby w jakiejś szafce. Pawełek zobaczył tam pieszczotę tatusia i pocałunek mamusi. Były to najpiękniejsze rzeczy jego życia.
- A więc dobrze - westchnął. - Będę pilnował tych dwóch smarkatych istot!
Wieczorem nie miał najlepszego humoru, mimo dobrego uczynku spełnionego po południu. Czuł, że następnego dnia będzie na pewno pytany z angielskiego i dlatego musi się wziąć do nauki przedmiotu, którego nie cierpiał. Po opanowaniu odmiany dwóch czasowników angielskich włączył radio, by trochę się rozerwać. Po godzinie nauczył się zaledwie czterech czasowników.
- Do licha! Pracując z taką szybkością będę tu jeszcze tkwić o północy! - Jęczał.
Zobaczył wtedy zamek po raz trzeci. Znajdował się w powietrzu, za lampą. Pawełek wziął złoty kluczyk i otworzył zaczarowane drzwi. Zobaczył siebie, wchodzącego po schodach, które ginęły w chmurach. Gdy wchodził stopnie za nim znikały. Po tych schodach można było jedynie wchodzić. Nie można było nimi wrócić z powrotem.
Tym razem Pawełek zrozumiał. Zgasił radio i zaczął uczyć się. Nie mógł wyrzucać "stopni", nigdy by ich nie odzyskał.
I tak złoty kluczyk odmienił życie Pawełka. Pozornie pozostał tym samym chłopcem, mającym 12 lat i umiejętność dobrego "driblingu", rude włosy, 24 piegi na nosie. Chłopcem, który miał przyjaciela - nieprzyjaciela, przezywającego go "ketchup", ale w nim samym coś się zmieniło. Zauważył to nawet dyrektor szkoły, który pewnego dnia, gdy Pawełek przygotowywał się do rzutu rożnego w czasie meczu na boisku, zbliżył się do niego i powiedział:
- Brawo Pawełku! Znalazłeś klucz mądrości?
- Rzeczywiście! - odpowiedział Pawełek i strzelił podkręcaną piłką prosto do bramki.
|