Niektórzy lubią poezję...
Zdjęcie z krzyża
Rozmaite
zdjęcia z krzyża bywają,
na przykład
zdjęcie z krzyża samotności
Ktoś Cię nagle odnajdzie, ugości,
mówi na ty, jak w Kanie zatańczy,
doda miodu, ujmie szarańczy
Albo:
zdjęcie z krzyża choroby
Wstajesz z łoża jak Dawid młody -
I już jesteś do pracy gotowy,
gotów guza nabić Goliatowi
Ale są takie krzyże ogromne,
gdy kochając - za innych się kona -
To z nich spada się, jak grona wyborne -
w Matki Bożej otwarte ramiona.
Jan Twardowski
W okresie Wielkiego Postu nasze myśli szczególnie często
skupiają się na krzyżu. A krzyż - od czasu męki i śmierci Jezusa
Chrystusa - jest symbolem, znakiem cierpienia.
Cierpienie zaś jest najpowszechniejszym doświadczeniem
każdej żywej istoty. Towarzyszy człowiekowi od momentu narodzin do
chwili śmierci. Zsyła je los, zadają inni ludzie, a czasem zadajemy je
sobie sami.
Cierpienie wpisane jest w ludzką egzystencję, a jego
obszary są nieopisane, niezmierzone i - wydaje się - nieskończone.
Jedno jest pewne: nie sposób go uniknąć, bo "każdym kąciku po
krzyżyku" - jak powiadają mądrze starzy ludzie. A "krzyżyki"
te przybierają różnorodne formy. Czasem jest to - jak w cytowanym
wierszu - krzyż samotności albo krzyż choroby. Ale bywają i inne, na
przykład krzyż niezrozumienia, ubóstwa albo odtrącenia. Jest ich
niezliczona ilość. Przyjmujemy na swoje ramiona również krzyże
ukochanych, bliskich osób. Współodczuwając, dzielimy z nimi ich krzyż
i cierpimy z powodu własnej bezsilności wobec ich męczarni.
Jakiekolwiek by było - każde cierpienie wywołuje
albo łzy, albo bunt i zawsze pytania: dlaczego? Dlaczego ja? (moja matka?
dziecko? brat? przyjaciel?) Rodzą się wątpliwości, czy męka fizyczna
lub duchowa ma sens, czy do nieba docierają nasze modlitwy o jej odwrócenie
i czy mają szanse być wysłuchane?
Na pytanie o sens cierpienia odpowiedział - nie
teoretycznie - lecz całym swoim życiem i śmiercią sam Bóg - Jezus
Chrystus. Za Jego przykładem poszedł na pewno św. Maksymilian Maria
Kolbe, swoim własnym życiem płacąc za życie innego więźnia z oświęcimskiego
obozu. Ale także Janusz Korczak, który poszedł do komory gazowej razem
ze swoimi wychowankami z sierocińca. Swoich dzieci nie opuścił do końca,
odrzucając proponowaną pomoc w uratowaniu życia. To o takich jak Oni myśli
poeta pisząc: "Ale są takie krzyże ogromne, gdy kochając - za
innych się kona".
A jaką rolę w cierpieniu może pełnić modlitwa?
Przekonująco próbuje odpowiedzieć na to pytanie francuski pisarz
Francois Mauriac w książce pt. "Pielgrzymi z Lourdes". "Bóg
zawsze nas wysłuchuje, lecz odbywa się to na innej płaszczyźnie, aniżeli byśmy
sobie wyobrażali. On nie uwalnia nas od krzyża, który wydawał się nam
zbyt ciężki, ale daje nam siłę, aby go dźwigać bez skargi. (...)
Niewielu jest wezwanych, aby wstąpili na stos lub oddali głowę w rękę
kata - ale bardzo wielu otrzymuje kielich goryczy, który pić mają
kropla po kropli".
Aleksandra Różycka |
|
ŚRODA
NASZYCH SUMIEŃ - obserwacje -
Praktyka duszpasterska pokazuje, że najwięcej
wiernych w kościołach można spotkać trzy razy do roku tj.: w Święta
Bożego Narodzenia, Święta Wielkanocne i Środę Popielcową. Nie ma się
co dziwić, że tak piękne w swej wymowie Święta Bożego Narodzenia,
czy też pełne doniosłych tajemnic Święta Zmartwychwstania Pańskiego
ściągają do kościołów rzesze wiernych. Z trudem jednak przychodzi
nam zrozumieć, dlaczego wśród tych pięknych dni znajduje się również
Środa Popielcowa ze swoim smutkiem i powagą. Czemu ludzie garną się do
świątyń akurat w ten dzień? Nie wiem, czy wszyscy, aż tak bardzo
chcemy być posypani popiołem i koniecznie usłyszeć, nad naszymi głowami,
niezbyt pocieszające słowa kapłana: "Pamiętaj człowieku: prochem
jesteś i w proch się obrócisz". Dzisiaj przecież mało kto bierze
na poważnie te słowa, będące reliktem przeszłości, symbolem
zacofania i owocem ponurego średniowiecza.
Czym się więc kierujemy przychodząc do Kościołów
w pierwszy dzień Wielkiego Postu?
Myślę, że powodów jest wiele, ale jeden ma tu
szczególne znaczenie, a mianowicie: Środa Popielcowa ma w sobie coś z
wyrzutu sumienia. Jeśli nie pójdziemy w tym dniu do kościoła, wydaje
nam się, że bardzo zgrzeszyliśmy, czujemy się niespokojni, ciążą
nam mijające chwile i godziny, mamy poczucie winy, które daje o sobie
znać przez dłuższy czas. Nie jest to może najpiękniejszy motyw, ale
za to skuteczny. Spróbujmy więc odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego
tak się dzieje?
Człowiek jest istotą kruchą, która obok swego
geniuszu posiada także własną niedoskonałość. W każdym z nas obok
popełnionego zła kryje się pragnienie zadośćuczynienia. Gdzieś w
naszej podświadomości wszyscy potrzebujemy czegoś w rodzaju
oczyszczenia, bo wewnątrz czujemy się nieczyści. Szukamy więc
duchowego rozgrzeszenia z naszych złych czynów, wyrządzonych krzywd i
popełnionych grzechów. Pragniemy, aby Bóg przebaczył nam nasze winy,
zapomniał o nieprawościach i pomógł zacząć od nowa. W Chrystusie
szukamy wyzwolenia i uzdrowienia. Chcemy zmienić siebie, zrewidować
swoje życie, odkryć własną nędzę i dotknąć się prawdy. Z początkiem
Wielkiego Postu chcielibyśmy pojednać się z Bogiem i przylgnąć do
Jego miłosierdzia. Spadający na głowę popiół uspokaja nasze
sumienia, daje poczucie pewności, że dobrze zaczęliśmy ten święty
czas, wyzwala w nas pokój i nadzieję. Czujemy się wówczas tacy inni,
wewnętrznie odnowieni.
Myślę, że to właśnie Środa Popielcowa sprawia, iż
strach przed karą potępienia wiecznego splata się z nadzieją
wyzwolenia i powrotu do Ojca, że ogrom ludzkiego grzechu przykrywa nieskończoność
miłosierdzia Bożego, a poczucie własnej nędzy zmienia się w piękno
Bożej łaski.
Nie przyjść w ten dzień do kościoła, to stracić
szansę wyzwolenia i powrotu do Boga; to być nadal chorym na duszy,
niespokojnym w sumieniu i takim samym jak dotąd.
Myślę, że Środa Popielcowa ze swoją powagą i
zadumą, dla wielu z nas, staje się takim pierwszym dniem "nowego
czasu", w którym bardziej zbliżamy się do Boga i Jego Ewangelii.
Myślę, że również ma w sobie coś z wielkopostnego wyrzutu sumienia,
które przypomina nam, że czas najwyższy zrobić coś ze sobą i własnym
życiem.
O.
Wojciech Węglicki OSCam
|