Nasz Wywiad - z Siostrami Salwatoriankami - Nasz Wywiad

Dziś naszymi rozmówczyniami są Siostry: Dominika, Miriam, Violetta, Anna i Magda ze Zgromadzenia Sióstr Boskiego Zbawiciela popularnie zwanymi Salwatoriankami.

O. Wojciech:

Proszę nam powiedzieć jak doszło do tego, że wybrałyście Siostry drogę życia zakonnego?

S. Miriam:

Mnie najbardziej pociągnęła chęć służenia innym, zwłaszcza tym, którzy nie znają Chrystusa.

S. Anna:

U mnie na przykład było to odkrycie największej miłości w życiu człowieka jaką jest Bóg.

S. Dominika:

Sama nie wiem. Nigdy wcześniej nie myślałam o tym. Nawet w dzień wstąpienia do Klasztoru nie bardzo wiedziałam, czy dobrze robię i czy jest to słuszna decyzja. Po prostu wstąpiłam, zaufałam Bogu i jestem szczęśliwa.

S. Magda:

Również nie myślałam, że moje życie na zawsze zwiążę z Bogiem. Chciałam służyć ludziom, opiekować się nimi zwłaszcza w chorobie. Zostałam pielęgniarką i służąc chorym odkryłam swoje powołanie.

S. Violetta:

Aż trudno uwierzyć, że przed Zakonem myślałam o wielkim domu, kochającym mężu i trójce wspaniałych dzieci, dziś wiem, że Pan Bóg chciał mnie tylko dla siebie.

O. Wojciech:

Powiedzcie Drogie Siostry, dlaczego wybrałyście właśnie Salwatorianki?

S. Dominika:

Muszę się przyznać, że "w świecie" nie należałam do najgorliwszych katoliczek. Kościół znałam jedynie z niedzieli. Raz pamiętam, jak stałam pod chórem i drzemałam, odczuwając trudy wczorajszej sobotniej dyskoteki, z której wróciłam nad ranem.

U Salwatorianek natomiast znalazłam się w dość dziwny sposób. Bardzo często jeździłam do rodziny, która mieszkała w Goczałkowicach. Któregoś dnia siedziałam sobie na dworcu PKP i czekałam na pociąg do domu. W pewnym momencie zobaczyłam zakonnicę. Nie wiem dlaczego, ale zwróciła ona moją uwagę. Pomyślałam sobie wtedy w duchu: "Jeszcze tego brakuje, by usiadła koło mnie". Ku mojemu zdziwieniu usiadła. "Zaraz pewnie wyciągnie różaniec" - pomyślałam. Ale ona wręcz przeciwnie, zagadnęła mnie. "O Matko! Zakonnica się do mnie odezwała, mało tego uśmiechnęła się serdecznie". Nie chciałam być gorsza i zapytałam z jakiego jest Zakonu. Odpowiedziała, że jest Siostrą Salwatorianką. Zaczęłyśmy rozmawiać. Zapytała, czy nie chciałabym pracować z dziećmi. "Dlaczegóż by nie" - odpowiedziałam i tak zostałam Salwatorianką.

S. Anna:

Rodzice pracują w szkole specjalnej, nawet mieszkamy na jej terenie. Od dzieciństwa więc spotykałam się i wychowywałam wśród dzieci upośledzonych, chorych, opóźnionych w rozwoju i wywodzących się z tzw. "marginesu społecznego". Patrząc na nich uświadomiłam sobie, że Bóg także ich kocha i szuka takich, którzy razem z Nim pokochają tych ludzi i będą im służyć. A Salwatorianki to robią.

S. Magda:

Jeździłam na rekolekcje, dni skupienia organizowane przez Siostry Salwatorianki. Długo nie mogłam się zdecydować. Chodziłam ze swoim chłopakiem. Żyłam w rozterce, nie wiedziałam co robić, ponieważ coś mówiło mi, że jednak powinnam poświęcić się Bogu. Złożyłam podanie o przyjęcie mnie do Klasztoru, następnego dnia je wycofałam. Podjęłam pracę, jako pielęgniarka, ale ona nie dawała mi pełnej satysfakcji. Wtedy po raz drugi poprosiłam Siostry Salwatorianki o przyjęcie mnie i jestem z nimi do dziś.

O. Wojciech:

Czym się Siostry zajmują na co dzień?

S. Anna:

Pracuję jako wolontariuszka w Hospicjum w Zabrzu oraz jako Referentka ds. Powołań. Moim zadaniem jest, obok pracy z chorymi, utrzymywanie kontaktów z młodzieżą. Organizuję więc rekolekcje, dni skupienia i koresponduję z młodzieżą.

S. Magda:

Jestem pielęgniarką i pracuję w zabrzańskim Hospicjum oraz w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym prowadzonym przez Kamilianów w Zabrzu. Ponadto należę do Zespołu Powołaniowego i Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej.

S. Miriam:

Na co dzień pracuję jako kucharka w Domu Prowincjalnym, ponadto należę do Zespołu Charytatywnego przy parafii św. Jerzego w Goczałkowich, gdzie opiekujemy się starszymi ludźmi w domach. Pracuję także w "Powołaniówce" i w Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej.

S. Violetta:

Jestem szefową kuchni w Domu Pogodnej Starości w Węgierskiej Górce, gdzie opiekujemy się byłymi więźniami obozów koncentracyjnych.

S. Dominika:

Ja natomiast pracuję w żłobku i opiekuję się naszymi starszymi Siostrami. Działam w Zespole Powołaniowym i w Ruchu Młodzieży Salwatoriańskiej. Jestem współredaktorką gazety dla młodych "Apostoł Zbawiciela".

O. Wojciech:

Jak wygląda apostolstwo Sióstr Salwatorianek?

S. Anna:

Apostolstwo nasze zawarte jest w słowach Założyciela - Jana Marii od Krzyża Jordan, który mówi: "Wszystkimi możliwymi sposobami dotrzeć z miłością do każdego człowieka i głosić mu Chrystusa Zbawiciela".

S. Violetta:

Naszą duchowość cechuje uniwersalizm działania. Kierujemy się bowiem zasadą: "Jaki talent posiadasz, takim głoś Chrystusa Zbawiciela"

S. Dominika:

W naszym apostolstwie wyróżnić można trzy główne formy działania: katecheza, praca z trudną młodzieżą i apostolstwo wśród chorych.

S. Miriam:

W warunkach polskich dominuje apostolat młodzieży. Siostry Salwatorianki podejmują go wspólnie z Księżmi Salwatorianami. W ramach wspólnych działań powstał Ruch Młodzieży Salwatoriańskiej (RMS), który skupia młodzież z całej Polski. Ruch organizuje: dni skupienia, rekolekcje, pielgrzymki i czuwania nocne dla młodzieży. Raz do roku (od 6 do 15 lipca) w Dobroszycach, woj. wrocławskie, odbywa się tzw. "Forum Młodych" czyli zlot młodzieży sympatyzującej z naszymi Zgromadzeniami.

O. Wojciech:

Czy macie powołania do Waszego Zgromadzenia?

S. Violetta:

W obecnym czasie przeżywamy, jak większość Zgromadzeń Żeńskich, kryzys powołań. "Każdy kryzys jednak jest nową szansą na lepsze czasy" - jak mówi nasz zacny i lubiany ks. dr Krzysztof Wons - Ojciec Duchowny. W Nowicjacie mamy obecnie 6 sióstr, a w Junioracie 9.

O. Wojciech:

Jak myślicie Siostry, co jest powodem kryzysu powołań do życia zakonnego?

S. Dominika:

Kryzys rodziny, brak umiejętności w podejmowaniu decyzji, lęk przed ryzykiem.

S. Anna:

Problem hierarchii wartości. Współczesne kobiety chcą być bardziej "społecznicami" lub "buissnes woman".

S. Violetta:

Ma na to wpływ sytuacja antykościelna, konformizm lansowany w mass-mediach, krzykliwa reklama, jak również niedojrzałość osobowa i pesymizm życiowy wielu dziewcząt zgłaszających się do Klasztoru.

O. Wojciech:

Co zdaniem Sióstr jest najtrudniejsze w życiu zakonnym?

W Zakonie najtrudniejsze jest posłuszeństwo - odpowiadają Siostry.

S. Dominika:

Wcześniej w Zakonach głos Przełożonych nie podlegał dyskusji, dziś natomiast ma miejsce dialog we wspólnocie i posłuszeństwo jest inaczej rozumiane. Mimo wszystko jednak, ostatnie słowo należy do Przełożonych i chyba to jest najtrudniejsze.

S. Anna:

Trudność posłuszeństwa polega również na tym, że my dziś jesteśmy inaczej wychowywani, po partnersku i w duchu demokracji. Sami chcielibyśmy o sobie decydować.

O. Wojciech:

Co Siostry chciałyby przekazać tym wszystkim, którzy pragną poświęcić się Bogu?

S. Magda:

Trudno jest tu cokolwiek radzić. W każdym jednak Zakonie czy Zgromadzeniu jest czas i możliwość rozpoznania swojego powołania tzw. "aspirat". W czasie kandydatury poznaje się Zakon, Jego duchowość i apostolstwo. Po prostu trzeba przyjść, zobaczyć i zadecydować...

O. Wojciech:

Dziękuję Siostrom za rozmowę i życzę wytrwania w radosnym, salwatoriańskim powołaniu.

Siostry:

Dziękujemy.

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona