- z O. Stefanem Szymoniakiem OSCam -

Dziś naszym rozmówcą jest O. Stefan Szymoniak - Misjonarz pracujący w Polskiej Misji Kamiliańskiej na Madagaskarze.

Redakcja:
Od 17 lat pracuje Ojciec jako misjonarz na dalekim Madagaskarze, proszę naszym Czytelnikom powiedzieć coś niecoś o sobie?

O. Stefan:
Nazywam się Stefan Szymoniak i zbliżam się już do "Abrahama". Pochodzę z Leszna i wywodzę się z licznej rodziny. Jest nas wszystkich pięcioro: trzech braci, jedna siostra i ja. Po skończeniu podstawówki zdałem egzaminy do Technikum Odzieżowego. W międzyczasie, gdy miałem 16 lat, zmarł mój ojciec. Po ukończeniu technikum i zdaniu matury podjąłem pracę w INTERMODZIE w Lesznie, gdzie pracowałem 4 lata. W 1970 r. wstąpiłem do Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Tam odbyłem Nowicjat i pierwszy rok studiów filozoficznych w Seminarium. Później przeniosłem się do Kamilianów, wśród których jestem do dziś.

Redakcja:
Jak to się stało, że Ojciec wybrał właśnie kamiliańską drogę powołania?

O. Stefan:
Trudno to jednoznacznie określić, ale muszę przyznać, że droga kapłańska fascynowała mnie od najmłodszych lat. W miarę jak dorastałem, myśl o poświęceniu się Bogu coraz częściej pojawiała się w moich rozważaniach. Jednak na drodze do kapłaństwa stała przeszkoda w postaci choroby HAINE MEDINA, na którą cierpiałem od dzieciństwa. Miałem wówczas obawy, że Prawo Kościoła ze względu na moją dolegliwość uniemożliwi mi wstąpienie do Seminarium i przyjęcie święceń kapłańskich. Myliłem się jednak, ponieważ Księża Chrystusowcy przyjęli mnie do swego Zgromadzenia bez żadnych przeszkód. U nich właśnie, na praktykach kleryckich zetknąłem się z ludźmi chorymi.
Ta praca tak mi się spodobała, że zacząłem szukać Zakonu lub Zgromadzenia, które w swoim charyzmacie, szczególnie zajmuje się posługą chorym i cierpiącym. W czasie wakacji odwiedziłem Zakon Kamilianów w Taciszowie i za zgodą Przełożonych obu Instytutów przeniosłem się do Kamilianów. Odbyłem tu roczny Nowicjat i całą formację seminaryjną. 24 czerwca 1979 r. otrzymałem święcenia kapłańskie z rąk Ks. Bp Adamiuka - sufragana diecezji opolskiej.

Redakcja:
Proszę powiedzieć naszym Czytelnikom, dlaczego wybrał Ojciec pracę jako Misjonarz na dalekim Madagaskarze?

O. Stefan:
Właściwie to już będąc w Seminarium wyrażałem gotowość pojechania na misje. Najpierw szykowano mnie do pracy misyjnej na Tajlandii. W związku z tym uczyłem się języka angielskiego w Anglii i Irlandii. Później jednak zmieniły się plany.
O. Generał zwrócił się z prośbą do Polskiej Prowincji o otwarcie misji na Madagaskarze. Dawna kolonia francuska stała się państwem socjalistycznym. Trudno tu było w ogóle otworzyć placówkę misyjną. Istniała jednak pewna szansa, bowiem Polska też była krajem socjalistycznym. Po powrocie z Irlandii, Polska Prowincja podjęła decyzję otwarcia misji na Madagaskarze i z rąk ówczesnego Prowincjała O. Szymona Skawińskiego otrzymałem dekret utworzenia Kamiliańskiej Misji Prowincji Polskiej na Madagaskarze. Do przygotowań na misje skierowanych zostało trzech ojców: O. Jan Frej, O. Zbigniew Musielak no i ja. Zaraz po święceniach, we wrześniu 1979 r. wyjechałem do Francji, aby uczyć się francuskiego. Z racji choroby O. Frej musiał wrócić do kraju, a nas zostało tylko dwóch.

Redakcja:
Proszę nam powiedzieć kilka słów o Madagaskarze i tamtejszej ludności.

O. Stefan:
Madagaskar - ..."kraina skwarna, parna, Afryka na wpół dzika jest, tam drzewa bambusowe, owoce kokosowe..." - słowa piosenki, której uczyłem się jeszcze w szkole podstawowej. Wyspa jest 2 razy większa od Polski, otoczona Oceanem Indyjskim i Mozambickim. Ludność 13 do 14 mln., bardzo zróżnicowana: od Mulatów do czarnoskórych Murzynów. Mentalność raczej azjatycka. Malagasze są bardzo inteligentni, ale i przesądni. Mają wielki szacunek do tradycji. Szczególnie rozwinięty jest u nich kult zmarłych. Rodziny są bardzo liczne i biedne zarazem. Jedynie w miastach widać duży wpływ
kultury europejskiej.

Redakcja:
Czym na co dzień zajmuje się Ojciec i jak wygląda praca Polskiej Misji?

O. Stefan:
Na Madagaskarze pracuje nas obecnie czterech: O. Zbigniew Musielak, O. Benedykt Mika, O. Engelbert z Austrii i ja. Jeśli chodzi o moją pracę to na co dzień pracuję razem z O. Benedyktem jako kapelan w Szpitalu Miejskim w Fianarantsoa, który posiada 900 łóżek. Codziennie spowiadam chorych w kaplicy, odprawiam dla nich Mszę św. i odwiedzam chorych w salach. Dwa razy w tygodniu wraz z Rodziną Kamiliańską, której jestem opiekunem, odwiedzamy chorych i rozdajemy wśród najbiedniejszych żywność. Prowadzę również grupę liturgiczną (chórek) "Kamilton", która w niedzielę i święta śpiewa na mszach św. i nabożeństwach. Zajmuję się również powołaniami wśród ludności tubylczej.
Mówiąc natomiast o Polskiej Misji na Madagaskarze, trzeba wyróżnić dwa, główne cele jej działania. Pierwszy to szpital, w którym otaczamy duchową i materialną opieką chorych i Służbę Zdrowia. Drugi zaś to wioska trędowatych - "Ilena", oddalona od naszej misji 7 km. Tam wśród trędowatych pracuje O. Zbigniew i O. Engelbert. Nasza Misja prowadzi również punkt wydawania leków na recepty.

Redakcja:
Z jakimi problemami boryka się Wasza misja?

O. Stefan:
Główny problem to brak powołań misyjnych wśród Ojców i Braci Kamilianów z Polskiej Prowincji. Jednak jest nadzieja w powołaniach miejscowych. Do tej pory mamy dwóch kleryków w Seminarium. Kandydatów nam nie brakuje, ale powaga powołania kapłańskiego wymaga szczególnej ostrożności z naszej strony, dlatego też dokonujemy dużej selekcji wśród kandydatów.

Redakcja:
Czego życzyć Polskim Kamilianom na Madagaskarze?

O. Stefan:
Myślę, że najbardziej potrzeba nam Waszej modlitwy, szczególnie o siły i zdrowie dla nas, byśmy mogli spełniać naszą misję posługi chorym. Pragnęlibyśmy również, aby we wszystkich kamiliańskich parafiach, zawiązały się żywe Koła Przyjaciół Misji Kamiliańskich, abyśmy nie byli osamotnieni w naszej pracy.

Redakcja:
Życzymy Ojcu spełnienia tych wszystkich marzeń i owoców w dalszej pracy misyjnej na Madagaskarze.

O. Stefan:
Dziękuję.

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona