DYLEMATY WIARY W kręgu wróżek, duchów i czarów (3)
|
Kościół, który od samego początku swego powstania pragnie wiernie zachować naukę Jezusa Chrystusa, w sposób jednoznaczny przeciwstawiał się wszelkim przejawom bezbożności, odwołującej się do zabobonów, czarów i magicznych praktyk.
Już około roku 400 Synod w Toledo, zwołany za pontyfikatu papieża Anastazego I, w swoim SYMBOLU WIARY, potępia wszystkich, którzy dają wiarę astrologii.
Kilkanaście lat później, 21 lipca 447 roku, papież Leon I w liście "Quam laudabiliter" skierowanym do biskupa Astrogii - Turrybiusza, wyjaśnia negatywny stosunek Kościoła do astrologicznych praktyk. Zdaniem papieża, skoro losy każdego człowieka zapisane są w gwiazdach, nie może istnieć żadna instancja, która rozstrzygałaby między dobrymi i złymi czynami. Czyż można bowiem osądzić postępowanie ludzi, kiedy los każdego człowieka, a zatem i jego konkretne czyny są konsekwencją gwiezdnej konstelacji, nie zaś rozumu i woli?
Podobne stanowisko wyraził Synod w Bradze z 561 roku.
Trudno powiedzieć na ile te kościelne postanowienia odwiodły chrześcijan od hołdowania wyroczniom ciał niebieskich. Pewne jest, że magiczne praktyki nadal nęciły człowieka swym tajemnym powabem i próbowały zaoferować mu wielorakie recepty na szczęśliwe życie.
W związku z tym papież Pius IV w Konstytucji "Doramiei gregis custodiae" z 24 marca 1564 roku zakazuje czytania książek zajmujących się przepowiadaniem przyszłości, wróżeniem z ręki, wyjaśnianiem snów i wywoływaniem duchów. Stolica Apostolska potępiła jednocześnie wszelką literaturę omawiającą czary, mieszanie trucizn, jasnowidzenie i formy magicznych zaklęć.
I tak mijały wieki. Człowiek jednak nadal zafascynowany był ową tajemną rzeczywistością. Chcąc postępować zgodnie ze swoim sumieniem, dnia 24 kwietnia 1917 roku zapytał on Stolicę Apostolską, czy może jako katolik brać udział w seansach spirytystycznych i wszelkiego rodzaju spotkaniach, podczas których za pośrednictwem medium lub tez bez z niego, z zastosowaniem hipnozy lub też bez niej, poszukuje się kontaktu z zaświatem. Zasugerowano papieżowi, że zachowany jest przy tej okazji wszelki pozór przyzwoitości, a nawet pobożności. W dalszej części petycji złagodzono nieco tonację i zapytano, jak gdyby instynktownie wyczuwając ukrytą wcześniej niegodziwość i nieprzyzwoitość prośby, czy aby nie jest możliwe samo tylko przypatrywanie się wywoływaniu duchów i wsłuchiwanie się w odpowiedzi udzielane przez zapytane dusze. Zapewniano, że we wszystkich tych przypadkach absolutnie nie chce się mieć niczego wspólnego ze złymi mocami.
Ciche nadzieje człowieka na kościelną aprobatę dla jego niezdrowej ciekawości zostały rozwiane dwa dni później, kiedy ówczesny papież Benedykt XV na wszystkie z tych zapytań udzielił jednoznacznej odpowiedzi: NIE WOLNO.
Czy to jednak cokolwiek zmieniło? A może raczej w myśl starego porzekadła, iż "zakazany owoc lepiej smakuje", jeszcze bardziej wabi siłą swej tajemnej, pozaziemskiej mocy?
Według danych R. Omeza we Francji w 1958 roku istniało 75000 jasnowidzów, zaś włoska "La Stampa" z 30 marca 1982 roku wykazuje, iż w Italii egzystowało wtenczas aż 50000 magów. Czyż te liczby nie stanowią dowodu na wzrastającą popularność nadprzyrodzonych sił? Nie można także zaprzeczyć, że z ich usług niejednokrotnie korzystają głęboko wierzący katolicy. Otwartym zatem pozostaje pytanie, w jakim momencie nasza codzienność, nacechowana przesądami, zabobonami i wiarą w astrologiczną wiedzę nabiera charakteru grzechu.
|
|
W pierwszej kolejności należy odróżnić przesąd od parapsychicznych zdolności człowieka, które nie są co prawda w pełni poznawalne i tym samym naukowo wytłumaczalne, ale ich istnienie da się eksperymentalnie poświadczyć. Niektóre osoby bez wątpienia za pomocą różczki, czy wahadełka, potrafią odnaleźć wodę, minerały lub niekiedy nawet zaginione przedmioty. W większości przypadków okazuje się jednak, że człowiek daje wiarę zwykłemu oszustwu i gotów bardziej uwierzyć jemu niż Bogu. I właśnie wtedy rozpoczyna się grzech niewiary, gdy człowiek zamiast swą ufność pokładać w Bogu, pokłada ją w wyimaginowanych siłach i próbuje odnaleźć pomoc i schronienie tam, gdzie ich być nie może.
Podobnie rzecz ma się z zabobonami. Lęk przed spotkaniem czarnego kota i pechową trzynastką, czekanie na szczęśliwy dzień, w którym wszystko się uda, pieczołowite przechowywanie szczęśliwego kamyka, czy nawet wkładanie do portfela "grosika na szczęście" - to niektóre z przejawów naszego zafascynowania przesądami.
Można rzec, że w każdym z tych przypadków poniekąd niedowierzamy dobroci Boga i poprzez to godzimy w chrześcijańską cnotę wiary. Z pewnością zwykle traktujemy to z przymrużeniem oka i uśmiechem na twarzy. Zdarza się jednak, iż wiara w zabobony wypiera całkowicie, a przynajmniej spycha na dalszy plan, modlitwę, sakramenty i zaufanie do Boga. Wtedy sytuacja staje się o wiele poważniejsza.
Kolejnym problemem jest próba poszukiwania swojej przyszłości. W dzisiejszych czasach jej najbardziej popularną formą są niewątpliwie wszelkiego rodzaju horoskopy, w których stara się wykazać zależność ludzkiego losu od pozycji gwiazd w chwili narodzin. Z całą pewnością można stwierdzić, że astrologia nie jest w stanie opracować rzeczywiście indywidualnego horoskopu dla każdego człowieka. Konstelacja gwiazd jest taka sama dla wielu ludzi przychodzących w tym samym momencie na świat. To musiałoby logicznie prowadzić do sporządzenia tych samych horoskopów dla każdego z tych ludzi, a tym samym do przepowiedzenia im tego samego losu. Czy to nie nadzwyczajne, że dziesiątki ludzi na całym świecie miałoby ten sam horoskop co Napoleon, Chopin, Goethe, Mickiewicz, czy Karol Wojtyła? Ale kto z nich był tak samo utalentowany lub podzielił ich los? Nawet bliźnięta rozchodzą się na drogach swojego życia. Te analizy nie zwalniają nas jednak od odpowiedzialności za zaspokajanie ciekawości treścią horoskopowych wyroczni. Na ile poważnie traktujemy naszą przyszłość zapisaną w kolorowych magazynach?
Ostatnio popularne stało się także wróżenie z kart, z liści herbaty i kryształowej kuli. Być może i to traktujemy jako zabawę dla dorosłych, a może jest to ostrzeżenie, że powoli tracimy nasze zaufanie do Boga?
W tym naszym rozważaniu trudno nie zastanowić się, czy we współczesnym świecie mamy jeszcze do czynienia z magią?
Okazuje się, że i na tej płaszczyźnie często natrafiamy na zabobony, ale... zdarzają się przypadki niezwykłych "magicznych" uzdolnień. Naukowcy dowiedli eksperymentalnie, że niektórzy ludzie posiadają pewne zdolności, dzięki którym mogą fizycznie, bądź psychicznie oddziaływać na przedmioty lub rzeczy (dla przykładu można wymienić graczy, którzy potrafią "zaczarować" kości do gry, tak, że po wyrzuceniu wskażą chcianą przez nich liczbę oczek).
ciąg dalszy na str. 6
|