Powtórka z katechizmu

IV. Czcij ojca swego i matkę swoją.

Pierwsze trzy przykazania dekalogu regulują sprawy człowieka z Bogiem, natomiast pozostałe przykazania są skierowane ku wspólnocie bliźnich. Ponieważ jednak rodzice - ojciec i matka są najbliższymi nam osobami, dlatego też od nich rozpoczynają się przykazania II części dekalogu.

Przykazanie o czci rodziców w Księdze Wyjścia brzmi następująco: "Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój da tobie". (Wj.20,12).

Rodzina u Izraelitów stanowiła ograniczoną jedność związaną żywotnie i sakramentalnie, tą samą krwią, która jest siedliskiem życia i należy do Boga. Mąż i żona stanowią jedno ciało, a także rodzice i dzieci.

Na pierwszym miejscu w przykazaniu wymieniony jest ojciec, ponieważ spełnia funkcję naczelną w rodzinie. Jednocześnie jest on Panem nie tylko swojej żony, ale również dzieci. Uderzenie więc czy złorzeczenie ojcu lub matce było w Starym Testamencie zakazane.

W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera słowo "czcij". W sensie biblijnym "cześć" oznacza przede wszystkim faktyczną troskę o kogoś zwłaszcza w starości. Dlatego Dekalog nakazuje "czcić" rodziców, a nie ich kochać. Cześć bowiem jest czymś większym niż miłość, bo zawiera w sobie nie tylko miłość, lecz także posłuszeństwo, troskę i bojaźń.

Warto też zauważyć, że obowiązek okazywania czci rodzicom jest wymieniany bezpośrednio po przykazaniu miłości Boga. Prawodawstwo starotestamentalne za występki dzieci przeciw rodzicom, jako szczególnie niegodziwe i haniebne przewidywały i naznaczały różne sankcje.

Właściwy stosunek dzieci do rodziców musi wykluczyć ich bicie, lekceważenie, złorzeczenie lub wyśmiewanie.

Za wszelkiego rodzaju ciężkie przewinienia przeciw porządkowi rodzinnemu rodzice mogli domagać się nawet śmierci swojego dziecka. "Kto by uderzył swego ojca lub matkę winien być ukarany śmiercią".

Rozważając treść IV przykazania Bożego zastanówmy się nad naszym stosunkiem do własnych rodziców. Czy rzeczywiście dla nas są to ludzie godni szacunku i miłości? Czy traktujemy ich jako osoby najdroższe na świecie? Czy jesteśmy wdzięczni naszym matkom za ich dar macierzyństwa, wychowania i troski o naszą przyszłość? Czy szanujemy naszych ojców za to, że ciężko pracowali, aby zapewnić nam właściwe warunki bytowe, bezpieczeństwo i start w dorosłe życie?

Te pytania w kontekście IV przykazania nie mogą pozostać bez odpowiedzi. Być może powinniśmy w oparciu o nie, dokonać szczerego rachunku sumienia z naszej postawy wobec rodziców.

Jako dzieci naszych rodziców postarajmy się na nich przelewać całą swoją miłość, otaczać czcią, pamiętając o tym, że właśnie dzięki rodzicom możemy teraz cieszyć się życiem i być na prawdę szczęśliwi.

O. Wojciech Węglicki OSCam


ĆPAĆ I ZAPOMNIEĆ...
OBSERWACJE

Wychodząc z autobusu wciąż słyszałem ostatnie słowa wypowiedziane przez tego chłopaka. Może miał z siedemnaście lat i żadnej motywacji do dalszego życia. Ktoś dał mu narkotyk do spróbowania, a on od razu dostrzegł w nim lekarstwo na wszelkie problemy. Kto zdoła uratować tego człowieka przed zniewoleniem i degeneracją.

Ludzie dorośli, rodzice dzieci, pochłonięci może ważnymi sprawami, nie dostrzegają jednak tych najważniejszych. Czasem pogoń za dobrobytem, ciągłe dorabianie się czegoś lub brak pieniędzy na godziwe życie sprawia, że zapominają o najcenniejszych skarbach swego życia, o dzieciach. Nie interesują się tym gdzie chodzą. Jakich mają kolegów i koleżanki. Nie zwracają uwagi czy mówią im prawdę i czy do własnych rodziców mają zaufanie. Skutki tego są różne: papierosy, alkohol, narkotyki. Niewiele bowiem potrzeba, aby dziecko nabrało wstrętu do ojca lub matki, do atmosfery jaka panuje w rodzinie, do domu, w którym jest tylko zło i upokorzenie.

Jeśli więc nie można nic zmienić, choć chciałoby się, to nie pozostaje nic innego, jak po prostu zapomnieć. Wyrzucić z siebie to wszystko co boli mnie i z czym nie mogę się pogodzić. Wybiera się więc zapomnienie, jako lekarstwo na samotność, której przyczyną najczęściej jest brak miłości.

Krzysztof Gawliczek

Jadąc w autobusie nieraz możemy usłyszeć dziwne rozmowy, które chociaż są ciche to jednak zwracają naszą uwagę.

Któregoś dnia wracałem ze szkoły i usłyszałem pewną rozmowę: "Wczoraj miałem odlot! Facet! Takiego czegoś nie przeżyłem nigdy. Byłem u Baśki na urodzinach, wóda się lała, a mnie jak wiesz, nie trzeba specjalnie namawiać do picia. Ja jednak szukałem mocniejszych wrażeń. Wiesz zresztą, że jak się chce, to nie trzeba dużo szukać. Zgadałem się ze Zbyszkiem - chłopakiem koleżanki od Baśki, że on na imprezy zawsze coś zabiera. Tym razem miał "marychę" (narkotyk w postaci trawki do palenia). Stosując się do jego doświadczeń, bachnąłem sobie działkę. Minuta - nic. Druga - też nic. Myślę: "To chyba na mnie nie działa". Za chwilę jednak coś mnie kopnęło. Zacząłem się śmiać... Było mi lekko i przyjemnie. Tak mi było dobrze, że zapomniałem kto jestem, gdzie jestem i w ogóle. Trwało to chyba z pięć minut. Potem zaczął się horror.

Czuję jak serce wolniej zaczyna mi bić. Ktoś do mnie coś mówił, ale nie mogłem zrozumieć ani słowa. Brzmiały one jakby w zwolnionym tempie, tak jakoś się ciągnęły... Zacząłem krzyczeć, że umieram. Widziałem, jak wokół mnie zbiegło się całe towarzycho. Ktoś chciał dzwonić po pogotowie, ale Zbyszek przekonywał, że nic mi nie będzie. Zacząłem się dusić. Ktoś podał mi szklankę wody. Urwał mi się film. Spałem chyba z dwie godziny. Gdy się obudziłem impreza trwała dalej. Była chyba północ. Wstałem z tapczanu i zacząłem się rozglądać wokół. Jedni leżeli na stole przy kieliszkach, inni "buszowali po pokojach". A mnie to wszystko "waliło" (tzn. nie obchodziło). To nic, że się trochę przestraszyłem, ale ogólnie było "spoko" (tzn. w porządku) Przynajmniej raz mogłem zapomnieć o tym, że żyję na tym bezsensownym świecie. Teraz wiem, że tak fajnie może być tylko wtedy, gdy jeszcze raz pociągnę. To mi pozwoli zapomnieć o szarej rzeczywistości, którą zastaję wracając codziennie do domu. Mam już dość widoku "Starego", który "nawalony" wróci do domu i będzie się znęcał nad matką, albo z "kolesiami" siedzieć będzie do rana. "Przyćpać i zapomnieć" to jest to czego mi teraz najbardziej potrzeba".

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona