Powtórka z katechizmu

V. Nie zabijaj

Ze wszystkich ziemskich dóbr, dobrem najwyższym jest ludzkie życie. Na straży tego wielkiego dobra stoi V przykazanie Boże, które nakazuje człowiekowi strzec oraz szanować życie i zdrowie - swoje i bliźnich.

W Starym Testamencie nauka o wartości życia ludzkiego zawarta jest w dwóch opisach stworzenia człowieka. Bóg udziela każdemu człowiekowi "tchnienia życia" (Rdz.2,7) tj. życiodajnej siły, podtrzymującej go w istnieniu i pozwalającej człowiekowi na kontynuowanie ziemskiego życia. Wraz z udzieleniem daru życia, Bóg ofiarowywuje człowiekowi coś więcej, nie tylko życie które dał również zwierzętom i roślinom lecz stwarza go "na obraz i podobieństwo swoje" (Rdz.1,26). Człowiek staje się w ten sposób rzeczywistym nosicielem i rzecznikiem mocy Bożej, wynoszącej Go ponad cały świat stworzeń. Dar życia jest również wartością świętą i nietykalną w oczach Bożych, której człowiek nie może pod żadnym pozorem odebrać sobie czy bliźniemu. Przestrzega przed tym sam Jahwe mówiąc: "Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego o życie brata. Jeśli kto przeleje krew ludzką, przez ludzi ma być przelana krew jego, bo człowiek został stworzony na obraz Boży" (Rdz.9,5b-6). W Nowym Testamencie Pan Jezus nie tylko potwierdza starotestamentalną naukę o wartości życia, ale również rozszerza jej znaczenie interpretując V przykazanie Boże następująco: "Słyszeliście, że powiedziano przodkom waszym: Nie zabijaj! a kto by dopuścił się zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy kto się gniewa na brata swego, podlega sądowi, a kto by rzekł swemu bratu: "Raka" (pogardzał nim) podlega Wysokiej Radzie; A kto by rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego" (Mt.5,21-22).

Nauka chrześcijańska rozpatruje życie człowieka przede wszystkim pod kątem przeznaczenia człowieka do zbawienia.

Życie chrześcijanina ma stanowić uczestnictwo w życiu Chrystusa, ma być odpowiedzią na zaproszenie człowieka przez Boga do współpracy i współistnienia z Nim. Obowiązki zatem, które określają nasz stosunek do życia nabrały w ten sposób znaczenia religijnego, źródłem ich jest nasza wiara. Takie spojrzenie na życie ludzkie było łatwo przyswajalne w czasach Chrystusa. Później, w miarę rozwoju myśli ludzkiej, dokonania szeregu odkryć i wyjaśnienia wielu tajemnic świata otaczającego człowieka, pojawiły się tendencje uniezależnienia działania ludzkiego od nakazów wiary. Człowiek doszedł do przekonania, że wobec swoich wzrastających możliwości oddziaływania na rzeczywistość, w której żyje, sam może decydować i kierować życiem odrzucając nakazy wiary.

Tymczasem człowiek nie posiada prawa do dysponowania ani własnym życiem, ani życiem kogoś drugiego. Losy nasze pozostają w ręku Boga Stwórcy, którego darem jest nasze życie i który jeden może zadecydować o jego kresie.

Nasze ziemskie życie nie jest jednak wartością absolutną, czyli dobrem najwyższym. Odwrotnie od nakazu niszczenia go wskutek niedoceniania jego wartości, moralność chrześcijańska, wysoko ceni dobrowolnie podjętą rezygnację z życia, które się miłuje, w imię ratowania zagrożonych istnień ludzkich lub wartości służących pełniejszemu życiu społeczności czy jednostki. Najwyższą rangę ma tu męczeństwo za wiarę, śmierć w obronie Ojczyzny, ale także narażenie własnego życia np. przez lekarza dla niesienia pomocy choremu, czy podejmowanie niebezpiecznej pracy (górnictwo).

Mimo iż mamy tu do czynienia z narażeniem własnego życia to jednak nie jest to grzechem.

ciąg dalszy na str. 6
Dalej


TACY JAK MY...
OBSERWACJE

Jednak szybko przekonałam się, że wcale tak nie jest. Kiedy uśmiechnęła się do mnie i zaczęła rozmowę, byłam mile zaskoczona, ponieważ zachowywała się tak, jak gdyby wszystko było w porządku. Śmiała się, żartowała i w zabawny sposób opowiadała o swoim obecnym życiu. Nie oczekiwała na żadną litość i współczucie. Niestety nie potrafiłam ukryć uczuć, które kłębiły się gdzieś w moim wnętrzu. Ewa wyczytała w moich oczach lęk i zmieszanie. Powiedziała mi, że przed wypadkiem w podobny sposób traktowała ludzi niepełnosprawnych. Teraz jednak kiedy sama do nich należy, wie, że to im w niczym nie pomaga a jedynie szkodzi. Co więcej, jej zdaniem jest wiele osób kalekich, które są o wiele szczęśliwsze od ludzi sprawnych fizycznie. Wszystko zależy od siły charakteru i głębokiej wiary. Zastanówmy się zatem, czy nie nadszedł już czas, aby porzucić błędne wyobrażenia o ludziach kalekich, jako o potrzebujących współczucia, bo w końcu doprowadzimy do tego, że poczują się gorsi. Czy właśnie tego chcemy!?

Małgorzata Szubińska

W szarej codzienności życia dostrzegamy często ludzi niepełnosprawnych i kalekich, którzy naszym zdaniem są inni niż my. Wydaje nam się, że pewnie bardzo cierpią, z tego powodu i nie mają ochoty żyć dalej. Może nawet przychodzi nam do głowy myśl, że gdybyśmy to my byli na ich miejscu, to zapewne już dawno zamknęlibyśmy się w "ciemnej izdebce" naszej egzystencji i oczekiwali na koniec życia. Jednak dobrze wiemy, że to nieprawda, tylko nam wygodniej tak myśleć. Jesteśmy przyzwyczajeni do "szufladkowania" ludzi i próbujemy ich zaliczać do lepszych lub gorszych. Zapominamy jednak o tym, że tak można robić z lekami w apteczce i książkami na półce, ale nie z ludźmi. Każdy człowiek jest pewną indywidualnością. Nie wolno więc twierdzić, że skoro ktoś jest kaleką, to na pewno jest nieszczęśliwy i można mu tylko współczuć.

Patrząc na ludzi niepełnosprawnych i dotkniętych kalectwem możemy dostrzec w nich wiele ambicji i samozaparcia w pokonywaniu życiowych przeszkód i osiąganiu zamierzonych celów. Zdarza się, że kiedy spotkamy osobę niepełnosprawną, która potrafi sobie doskonale radzić ze swoimi problemami, jesteśmy zaskoczeni, zdziwieni, a nie raz i oburzeni, bo przecież to zaprzecza naszym wyobrażeniom o ludziach kalekich.

Sama czegoś takiego doświadczyłam, gdy poznałam młodą dziewczynę "przykutą" do wózka inwalidzkiego. Dowiedziałam się od niej, że przed chorobą uprawiała sport i co więcej - była w tym dobra. Nie wiedziałam jak na to zareagować, bo przecież, gdyby nie wypadek samochodowy, byłaby sprawną fizycznie osobą. Myślałam sobie, że pewnie choroba uczyniła ją zgorzkniałą i pełną żalu do Boga i całego świata, za to co ją spotkało.

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona