Dziś naszą rozmówczynią jest Pani Irena Kępińska - Kierownik Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej - Noclegowni dla Bezdomnych w Tarnowskich Górach.
Joanna:
Na początku naszej rozmowy prosiłabym, aby powiedziała Pani kilka słów o sobie.
Pani Irena:
Urodziłam się 01.10.1947 r. w Miasteczku Śląskim. Pierwszą moją pracę zaczęłam w Szkole Specjalnej w Tarnowskich Górach. Ze względu na młody wiek i chore serce długo nie pracowałam w tej szkole, ponieważ praca była trudna, a ja martwiłam się o los każdego dziecka.
W 1970 r. po urodzeniu własnego dziecka przeprowadziłam się do Katowic, gdzie podjęłam pracę w Urzędzie Telekomunikacji.
Joanna:
Jaki był pierwszy Pani kontakt z bezdomnymi?
Pani Irena:
Mój pierwszy kontakt z problemem bezdomności miał miejsce w Katowicach. Ze względu na moją trudną sytuację z mężem alkoholikiem, musiałam wyprowadzić się z domu.
Przez dwa miesiące mieszkałam w domu dla bezdomnych w Katowicach. Jednak moi znajomi z Urzędu Miasta w Katowicach bardzo szybko załatwili mi mieszkanie. Przebywając przez jakiś okres czasu z ludźmi bezdomnymi poczułam potrzebę pomagania innym ludziom.
Joanna:
Jak to się stało, że została pani kierownikiem noclegowni?
Pani Irena:
Problem bezdomności zainteresował mnie do tego stopnia, że odtąd każdą wolną chwilę poświęcałam ludziom bez dachu nad głową. Dzięki tej pracy poznałam, jak się później okazało mojego przyszłego męża, który już od dłuższego czasu pracował z bezdomnymi. Właśnie dzięki jego zaangażowaniu i oddaniu zdecydowałam się poświęcić pracy tego typu. Wyzwaniem dla nas stała się propozycja złożona przez Dyrekcję Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tarnowskich Górach dotycząca zorganizowania i prowadzenia Noclegowni Miejskiej w tym mieście. Bez wahania podjęliśmy się tego zadania. Placówka zaczęła funkcjonować od początku 1992 r., jednak od 1999 r. prowadzenie Noclegowni spadło całkowicie na moje barki ze względu na śmierć małżonka.
Joanna:
Ile osób skorzystało z Noclegowni i w jakim wieku są ludzie przebywający w ośrodku?
Pani Irena:
Do chwili obecnej z usług Noclegowni skorzystało już 980 osób. Wielu z nich pomogliśmy w załatwieniu mieszkania, emerytury, renty itp. Szczególną satysfakcją jest dla mnie osobiście udany powrót do normalnego życia każdego z podopiecznych. W ośrodku przebywają bezdomni w różnym wieku od 23 - 76 lat. Taka rozpiętość, odmienne osobowości, podrażnienie wynikające z sytuacji w jakiej się obecnie znajdują nie sprzyjają łatwemu nawiązywaniu kontaktów.
Z Noclegowni mogą korzystać osoby bez dachu nad głową pod warunkiem przestrzegania zasad zawartych w regulaminie. Dotyczy on zwłaszcza zakazu wnoszenia i spożywania alkoholu oraz przebywania w ośrodku pod jego wpływem.
Joanna:
Co należy do Pani obowiązków?
|
|
Pani Irena:
Do moich obowiązków należy zadbanie o to, by mieszkańcom naszego domu nie brakowało podstawowych środków do życia. W miarę możliwości staram się indywidualnie rozmawiać z każdym podopiecznym. Mają oni różne problemy, ale wszyscy oczekują wsparcia drugiej osoby. Moje drzwi stoją dla nich otworem przez 24 godziny na dobę.
Joanna:
Czy otrzymuje Pani jakieś dotacje od Władz Państwowych na utrzymywanie ośrodka?
Pani Irena:
Noclegownia, jak już wcześniej wspomniałam, należy do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Tarnowskich Górach, który co 10 dni przeznacza na jedzenie 500 zł. Kwota ta jednak bardzo często okazuje się niewystarczająca, ale dzięki pomocy osób postronnych udaje mi się utrzymać odpowiedni standard świadczonych usług.
Joanna:
Jak wyglądają Święta w ośrodku?
Pani Irena:
Każdego roku staram się organizować swym podopiecznym, ale także osobom potrzebującym z zewnątrz Święta Wielkanocne oraz Bożonarodzeniowe.
Od dziesięciu lat nie mam swoich świąt, bo cały mój czas poświęcam moim podopiecznym i nie tylko, bo i ludziom z ulicy. Uważam, że nikt nie ma tak pięknych świąt jak ja, ponieważ jest to jedna bardzo duża rodzina licząca około 100 osób. Wszystko przygotowują sami.
W ten dzień przychodzi ksiądz, burmistrzowie a nawet telewizja.
Joanna:
Na jakie trudności napotyka się Pani w swojej pracy?
Pani Irena:
Niestety, jak w każdej pracy także i u mnie zdarzają się problemy. Najwięcej trudności napotykam w kontaktach ze Służbą Zdrowia. Jest to spowodowane nadmierną biurokracją i niedostrzeganiem rzeczywistych problemów ludzi bezdomnych.
Joanna:
Co chciałaby Pani przekazać wszystkim czytelnikom "Głosu Św. Jana Chrzciciela"?
Pani Irena:
Po śmierci męża jest mi trochę trudniej, ale nie narzekam.
Swoją pracę traktuję jak powołanie. Praktycznie nie mam życia prywatnego, ale jak długo starczy mi zdrowia i sił postaram się zrobić wszystko, aby okazać moim podopiecznym jak najdalej idącą pomoc. Uratowanie choćby 1 osoby na 100 to już według mnie ogromny sukces, który wart jest tego całego poświęcenia. Jednak jestem dumna z tego co robię, bo nie każdemu dał los takie szczęście jak mnie - pomagać innym.
Mam cichą nadzieję, że tym z Czytelników, którzy poświęcili chwilę czasu na przeczytanie mojej wypowiedzi nasunie się pewna refleksja: jak bardzo niewiele potrzeba, by stworzyć człowiekowi bezdomnemu namiastkę domu, odrobinę ciepła, aby poczuł się znów godnym człowiekiem. Wszak każdy z nas w obecnej sytuacji może stanąć przed podobnym problemem jakim jest bezdomność.
Joanna:
Dziękuję Pani za rozmowę i życzę wszelkiej satysfakcji w trudnej, ale zarazem pięknej pracy.
Pani Irena:
Również dziękuję.
Rozmawiała Joanna Gawliczek
|