- dziś z O. Maciejem Kosteckim OSCam - Dziś naszym rozmówcą jest O. Maciej Kostecki Kamilianin - wikariusz i prefekt naszej parafii. Redakcja: W naszej parafii pracuje Ojciec już od trzech lat. Nie wszystkim jednak osoba Ojca jest znana. Prosimy zatem powiedzieć naszym Parafianom kilka słów o sobie. O. Maciej: Moją osobę starałem się przybliżyć naszym Parafianom podczas odwiedzin duszpasterskich, zwanych potocznie kolędą. Nawiedzając rodziny przedstawiałem się, mówiąc zawsze kilka słów o sobie. Teraz też powiem o sobie krótko. Pochodzę z Krakowa. Tu uczęszczałem do Szkoły Podstawowej, później średniej, którą ukończyłem zdając egzamin dojrzałości. W Krakowie również podjąłem dalszą naukę na studiach wyższych. Ukończyłem Politechnikę Krakowską na Wydziale Budownictwo Lądowe ze specjalizacją drogi żelazne. Wraz z ukończeniem Politechniki uzyskałem stopień magistra inżyniera budownictwa lądowego. Po studiach, jako porządny obywatel poszedłem na rok do wojska. Po odbyciu służby wojskowej wstąpiłem do służby Bożej w Zakonie Kamilianów. Redakcja: Kiedy po raz pierwszy zetknął się Ojciec z Kamilianami? O. Maciej: Z Zakonem po raz pierwszy zetknąłem się już w czasie studiów (na wakacjach), będąc w Nowej Wsi k/ Krakowa. Organizowane tam były wczasorekolekcje dla chorych z udziałem Kamilianów, którzy zawsze przyjeżdżali na początku sierpnia, na III turnus. Jeździłem tam jako osobisty opiekun mojego przyjaciela Bogdana, chorego na Sclerosis multiplex (stwardnienie rozsiane). Na drodze do Kamilianów bardzo pomogła mi moja rodzina, gdzie wychowywany byłem w atmosferze troski o człowieka chorego. (W naszym domu leżała obłożnie chora moja babcia, którą wspólnie opiekowaliśmy się wiele lat). Myślę, że stąd przede wszystkim wynika moje zainteresowanie się Zakonem Kamilianów, który w swoim charyzmacie ma właśnie troskę o chorych. Redakcja: Jak wyglądała Ojca praca kamiliańska od momentu wstąpienia do Zakonu, aż do dnia dzisiejszego? O. Maciej: W Nowicjacie za zgodą O. Magistra pracowaliśmy w szpitalu w Gliwicach, jako sanitariusze. Później w Klerykacie, podczas studiów seminaryjnych, wspólnie ze współbraćmi, jeździłem do Domu Opieki Społecznej w Tarchominie k/ Warszawy. Po święceniach kapłańskich pierwszą moją placówką był Buraków k/ Warszawy, gdzie pracowałem jako Socjusz (pomocnik Magistra kleryków). Wówczas razem z klerykami odwiedzaliśmy chorych w domach prywatnych. Następnie zostałem skierowany do pracy duszpasterskiej na parafii w Zabrzu. Kolejną moją placówką był Taciszów k/ Gliwic, gdzie zostałem mianowany Magistrem Nowicjatu. Pamiętam, jak z Nowicjuszami, w ramach ich kamiliańskich praktyk, jeździliśmy do naszych Domów Pomocy Społecznej w Zabrzu i Zbrosławicach oraz do Gliwic do Sióstr Boromeuszek. Wspólnie z Nowicjuszami kąpaliśmy chorych, przebieraliśmy ich łóżka, rozmawialiśmy z nimi i urozmaicaliśmy im czas śpiewaniem piosenek. Obecnie już od trzech lat pracuję duszpastersko w tutejszej parafii jako wikariusz i katecheta. Redakcja: Z jakimi problemami spotyka się Ojciec w pracy duszpasterskiej na terenie naszej parafii. O. Maciej: Głównym problemem z jakim spotkałem się w tej parafii to przede wszystkim brak zaangażowania się młodzieży w życie parafii i Kościoła. Tylko nieliczne jednostki czują się związane z życiem parafialnym. Być może jest to związane z negatywną atmosferą, jaką tworzono wokół Kościoła. Z drugiej jednak strony, wynika to również z wielu błędów popełnionych przez sam Kościół. Do niektórych z nich należy: słaby poziom katechezy lat poprzednich, a także nakazowa metoda nauczania, która w mojej ocenie nie wpływała korzystnie na rozwój dojrzałości religijnej wśród młodych ludzi. Efekty tego Kościół zbiera dzisiaj. Redakcja: Pracuje Ojciec przede wszystkim w szkole i tam spędza większość czasu. Proszę nam powiedzieć: jakie jest stanowisko młodzieży odnośnie nauczania religii w szkole i obecności na niej księdza? O. Maciej: Początkowo, jak katecheza wchodziła do szkół, można było dostrzec, tak jak to z nowościami bywa, różne stanowiska i opinie. Obecnie, kiedy od wprowadzenia religii do szkół minęło prawie 6 lat można powiedzieć, że w dużej mierze młodzież przyzwyczaiła się do tego. Niemniej jednak z tej akceptacji obecności religii i księdza w szkole wcale nie wynika chęć uczenia się i zdobywania wiedzy o Bogu wśród młodzieży. Są to dwa różne zagadnienia. Myślę, że przejawia się tu ogólna prawidłowość: wśród obecnych na katechezie są mniej lub bardziej zainteresowani. Niestety zależy to od wielu czynników m. między innymi:. rodzina, wychowanie, środowisko życia itp. Redakcja: Dziękujemy Ojcu za rozmowę i życzymy wielu łask i błogosławieństwa Bożego na dalszej drodze kapłańskiego posługiwania ludziom chorym i cierpiącym. O. Maciej: Dziękuję. |