Kącik liturgiczny
Postawa klęcząca w liturgii
We wspólnej modlitwie liturgicznej przyjmujemy ją często, szczególnie w czasie nabożeństw eucharystycznych.
Jest to przede wszystkim postawa adoracyjna. W ten sposób człowiek pragnie wyrazić swoją małość w obliczu Boga i pragnie wyznać, że Bóg jest Panem i Królem. Przed Chrystusem Zmartwychwstałym zgina się "każde kolano istot niebieskich i ziemskich, i podziemnych" (Flp 2, 10). Postawa klęcząca wyraża się nie tylko zgiętymi kolanami. Istotne znaczenie mają także ręce złożone na piersi, oczy wpatrzone w Najświętszy Sakrament, wyprostowany tułów. Z całej postaci winno bić skupienie i świadomość trwania w obecności Boga.
Postawa klęcząca jest także postawą błagalną oraz wyrazem pokuty. Jak celnik bijący się w piersi, stajemy przed Bogiem skruszeni, świadomi naszych win. Postawa syna marnotrawnego, który pada na kolana przed Ojcem posiada również swe cechy charakterystyczne. Łączy się z niskim pochyleniem głowy, biciem się w piersi i innymi znakami żalu. Zewnętrzna postawa jest zawsze tylko wyrazem intencji serca. Właściwe uwielbienie, prośba i żal płyną z wnętrza człowieka. Jednak gesty naszych rąk i postawa całego ciała mają także istotne znaczenie w modlitwie. Należy więc dbać o ich piękno i czytelność. Szczególnie z tą postawą związany jest gest podnoszenia oczu w górę. Jest to wyraz skierowania duszy i myśli do Boga. Modlący się człowiek instynktownie podnosi oczy w górę. Ten gest ułatwia modlitwę i skupienie. W kanonie rzymskim zawarto przepis, polecający kapłanowi podnieść oczy w górę przed Przeistoczeniem, w chwili gdy kapłan wspomina ten gest Jezusa.
Po tym krótkim wprowadzeniu w symbolikę postawy klęczącej wyjaśnijmy sobie, kiedy ją stosujemy w liturgii Mszy św. Postawę klęczącą wierni przyjmują:
- w czasie całego obrzędu Przeistoczenia. Klękamy już w momencie kiedy kapłan wyciąga ręce nad pateną i kielichem oraz wypowiada słowa: "Uświęć te dary mocą swojego Ducha, aby stały się dla nas ciałem i krwią Twojego Syna Jezusa Chrystusa...". Wstajemy dopiero na słowa Aklamacji: "Oto wielka tajemnica wiary". Nasi wierni w tym momencie jeszcze klęczą, i to jest niewłaściwe.
- na początku obrzędu Komunii Świętej. Klękamy wówczas na słowa kapłana: "Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata, błogosławieni...". Nie klęczymy jednak podczas śpiewu: "Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata..." A tak czynią nasi wierni. Wstajemy dopiero po wypowiedzeniu razem z kapłanem słów: "Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo..."
- w czasie osobistego dziękczynienia po przyjęciu Komunii Świętej czy to podczas trwania Komunii Świętej, czy zaraz po jej zakończeniu. Wstajemy jednak zaraz gdy kapłan rozpocznie odmawianie modlitwy po Komunii Świętej.
Osobną kwestią jest postawa związana z udzielaniem Komunii Świętej. Według obowiązujących przepisów postawą przyjmowania Komunii Świętej jest nadal postawa klęcząca, jednak w przypadkach nadzwyczajnych (zwłaszcza kiedy jest duża liczba wiernych) kapłan ma prawo zdecydować o udzielaniu Komunii św. na stojąco.
Dodatkowo postawę klęczącą przyjmujemy wtedy, kiedy w kościele wystawiony jest Najświętszy Sakrament, kiedy modlimy się przed wizerunkami krzyża, Chrystusa, Maryi i Świętych Pańskich, kiedy wchodzimy i wychodzimy z kościoła oraz kiedy widzimy kapłana niosącego Najśw. Sakrament w monstrancji podczas procesji oraz w bursie, kiedy śpieszy do chorego.
Z postawą klęczącą związana jest także postawa przyklęknięcia. Stosujemy ją zawsze wtedy, gdy przechodzimy obok tabernakulum.
Podsumowując zauważamy, że postawa klęcząca nie jest zbyt często używana w liturgii Mszy św. Jednak właśnie dla niej Kościół zarezerwował najbardziej podniosłe i najważniejsze momenty w Eucharystii.
Opracował: O. Wojciech Węglicki OSCam
|
|
Kryzys zaangażowania
Powinniśmy cieszyć się z tego, że w naszych czasach powstaje tak wiele nowych partii politycznych, związków zawodowych, stowarzyszeń, fundacji, organizacji społecznych, klubów zainteresowań, a na płaszczyźnie kościelnej duszpasterstw i grup parafialnych. Świadczy to na pewno o wysokim poziomie rozwoju społecznego Polaków. Jednak fakt ten wcale nie cieszy Polaków, a raczej ich niepokoi i zasmuca. Dlaczego tak się dzieje, odpowiedź jest prosta. W naszym społeczeństwie pojawiło się bardzo niebezpieczne zjawisko, które określiłbym mianem "kryzysu zaangażowania". Polega ono na tym, że człowiek nie chce się angażować w życie i działalność jakiejkolwiek organizacji. Ponadto wielu ludzi potrafi się nawet dystansować od takich organizacji, których działalność powszechnie uznaje się za szlachetną i humanitarną. Tak więc mnogość powstających w Polsce partii politycznych i stowarzyszeń społecznych nie jest wynikiem rozwoju społecznego Polaków, ale koniecznością stworzenia ludziom alternatywy wyboru, aby chcieli się zaangażować w cokolwiek. Warto w tym miejscu zastanowić się nad tym, co tak naprawdę sprawia, że ludzie nie chcą brać czynnego udziału w życiu społecznym. Czynników jest wiele. Najpierw zacząłbym od wychowania dzieci i młodzieży. Naturalną dla tego wieku potrzebę komunikacji w grupie rówieśników, coraz częściej zastępujemy oglądaniem telewizji i przesiadywaniem godzinami przed komputerem. W ten sposób rodzice zabierają dzieciom możliwość nawiązywania trwałych znajomości z ich kolegami i koleżankami, utrzymywania przyjaźni, pomagania sobie nawzajem itp. Nadużywanie oglądania telewizji sprawia, że dziecko nie potrafi się skupić, ogarnąć refleksją swego czynu, nie umie również obdarzać innych swym uczuciem, brak mu wrażliwości na drugiego człowieka. Natomiast siedząc godzinami przed komputerem dziecko podświadomie wchłania metody działania maszyny. Jego zachowania stają się schematyczne, odpowiada nam półsłówkami, chaotycznie reaguje na bodźce zewnętrzne. Komputer lub telewizor potrafią zamknąć świat dziecka w wymiarach szklanego ekranu. W takiej sytuacji nie można wyobrazić sobie zaangażowania się dziecka gdzieś na zewnątrz. Współczesne dzieciństwo coraz częściej pozbawione jest podwórka oraz grupowych gier i zabaw.
W wieku dorastania, brak zaangażowania się w życie różnych organizacji wypływa najczęściej z obawy o własną przyszłość. Gro młodych ludzi boi się, że zbytnie zaangażowanie się w działalność jakiegoś stowarzyszenia lub organizacji spowoduje, że trudniej im będzie studiować, albo, że praca społeczna zabierze im bezcenny czas na naukę. Nie ma nic złudnego. Ponadto młodzi ludzie najczęściej usprawiedliwiają się nauką, poszukiwaniem pracy i robieniem kariery zawodowej.
Brak zaangażowania u ludzi w sile wieku i czynnych zawodowo bierze się najczęściej z postawy "zmęczenia życiem" albo też z ogólnego nastawienia, które wyraża się w słowach: "nie chce mi się". Charakterystyczną cechą takiej postawy jest lenistwo, obojętność i ociężałość działania. Nie angażujemy się również dlatego, że nie widzimy w tym żadnego interesu lub korzyści dla nas samych.
Podobnie dzieje się na płaszczyźnie parafialnej. Nie ma w kościele dzieci, ponieważ w tym czasie siedzą w domach przy telewizji lub komputerze, albo też chodzą na różne lekcje dokształcające. Co raz mniej jest dzieci w duszpasterstwach Dzieci Maryi i Ministrantów, ponieważ uczestnictwo w spotkaniach, poznawanie prawd wiary, uczenie takich wartości, jak dyscyplina i służba innym nie są dla nich zbyt atrakcyjne. Nie ma również młodzieży w naszej parafii, bo poznawanie Boga i świata, uczenie się odpowiedzialności wobec innych oraz surowe wymagania moralności są im obce. Dlaczego wykruszają się dorośli z czynnego zaangażowania w parafię? Bo praca dla innych zabiera im bezcenny czas, zbytnio absorbuje, a w gruncie rzeczy jest przykrywką dla egoistycznego zapatrzenia w siebie.
Podsumowując należy stwierdzić, że kryzysu zaangażowania nie da się zlikwidować doputy, dopóki człowiek sam nie zrozumie, że jego powołaniem jest być najpierw dla kogoś, a później dla samego siebie. Wspomniany kryzys można więc uleczyć tylko miłością do Boga i człowieka.
(VOS)
|