Kącik liturgiczny

Postawa siedząca w liturgii

Postawa taka wyraża skupienie, sprzyja rozważaniu usłyszanego słowa Bożego. Kiedy więc w czasie Mszy św. siadamy, nie znaczy to, że nadeszła "chwila odpoczynku". Siadamy w tym celu, aby lepiej słuchać, aby więcej zapamiętać, aby doskonalej rozważyć słowo, które Bóg do nas kieruje.

Powinna to być postawa człowieka "zasłuchanego", ale pozostającego w postawie pełnej szacunku. Trzeba usiąść prosto, nogi oprzeć swobodnie na ziemi, a ręce na kolanach, oddychać spokojnie i równo, nie rozglądać się.

Tej zewnętrznej postawie skupienia i uwagi winno towarzyszyć otwarcie serca i gotowość do przyjęcia nauki. W przypowieści o siewcy Chrystus wyjaśnia, że słuchanie musi się łączyć z odpowiednią postawą w życiu. Od niej bowiem w dużym stopniu zależy los słowa Bożego (por. Mt 13, 3-23). Trzeba usłyszane słowo codziennie wprowadzać w czyn, dlatego właściwa postawa słuchająca jest także świadectwem gotowości przyjęcia słowa. Wzorem takiej postawy jest ewangeliczna Maria, która usiadła "u stóp Pana i przysłuchiwała się Jego mowie" (Łk 10, 39). Z podobnym nastawieniem uczestniczymy we wspólnym śpiewie lub recytacji psalmów Liturgii godzin. Nasza modlitwa ma wtedy szczególnie medytacyjny charakter, ponieważ psalmy są natchnionym słowem Bożym.

Postawa siedząca może także uświadamiać człowiekowi bliskość Chrystusa, który codziennie ze swymi uczniami zasiadał do stołu. Dziś także zaprasza do swego stołu wszystkich, którzy w Niego wierzą.

Kiedy w liturgii Mszy św. przyjmujemy postawę siedzącą:

  1. przede wszystkim w czasie Liturgii Słowa, zwłaszcza kiedy lektor czyta publicznie słowo Boże (I czytanie, a w niedziele i uroczystości także II czytanie) oraz podczas wykonywania psalmu responsoryjnego;
  2. w czasie wygłaszanych przez kapana lub diakona kazań i homilii a także czytanego listu pasterskiego;
  3. podczas pieśni na ofiarowanie darów; na Komunię św. i dziękczynienie;
  4. w czasie czytanych ogłoszeń duszpasterskich.

Nie siadamy jednak w takich momentach jak: modlitwa nad darami oraz modlitwy wstawiennicze odmawiane przez kapłana po przeistoczeniu.

Liturgia Mszy św. dopuszcza jednak postawę siedzącą dla tych uczestników Eucharystii, którym stan zdrowia lub podeszły wiek uniemożliwiają przybieranie postaw stojącej lub klęczącej.

Opracował: O. Wojciech Węglicki OSCam


Żywot Świętego Ojca Pio z Pietrelciny

Powołanie. Urodził się 25 maja 1887r. w miejscowości Pietrelcina (prowincja Benevento), jako czwarte dziecko drobnych właścicieli ziemskich Grazia i Giuseppiny Forgione. Chorowitemu Francesco nie dane było stać się podporą rodziców w gospodarstwie. Uwagę chłopca przyciągał dźwięk dzwonów zapraszających do kościoła. Był ministrantem radośnie oczekiwał I komunii świętej i bierzmowania. Około 1897r. w miasteczku pojawia się kwestujący kapucyn.

Chłopiec oznajmia, że chce wstąpić do zakonu. Jego edukacja wymaga uzupełnienia. Nauka prowadzona przez miejscowych pedagogów idzie opornie, ale trafia na dobrego nauczyciela i zaczyna robić postępy. Nauka kosztuje. Ojciec więc wyjeżdża do Ameryki. Francesco dokładnie opisuje ojcu w listach swoje studia - oddaje im się z coraz większa pasją. W 1903r. zostaje przyjęty do nowicjatu OO. Kapucynów w Morcone. Ma nowe imię - Pio.

Kapłaństwo. Nowicjat jest trudny. Brat Pio skrupulatnie przestrzega wszystkich zasad, ale fizycznie ciężko je znosi. W 1904r. opuszcza Morcone i rozpoczyna studia. Wielokrotnie zmienia klasztory, wędrując po całej prowincji. Podczas 6 lat nauki wiele przebywa w Pietrelcinie, by podreperować zdrowie. Prześladuje go złe samopoczucie, gorączka, bóle brzucha. Mimo to nie oszczędza się. W końcu współbracia zabraniają mu nieustannych postów biczowań i innej pokuty. Rok 1910 przynosi nieoczekiwane wydarzenie: święcenia kapłańskie - w katedrze w Benevento z rąk bp Paolo Schinosiego.

Stygmatyk. Młody kapłan pozostaje w Pietrelcinie. W miesiąc po prymicjach jego dłonie przeszywa straszny ból - pierwsze objawy stygmatów. Kolejne próby powrotu do klasztoru kończą się fiaskiem. Chory kapucyn musi być w domu. Pomaga proboszczowi, spowiada. Sam zatopiony w modlitwie nie czuje upływu czasu. Jego Msze są długie, parafianie złoszczą się, uważają go za fanatyka. O. Pio przeżywa stany ekstazy a w klasztorze w Venfaro żywi się tylko Eucharystią. Izolacja w Pietralcinie trwa 6 lat. W 1916r. osiada w klasztorze św. Anny w Foggi. Dzieją się z nim dziwne rzeczy. Chwilami nie wie, gdzie jest - raz w dalekiej przestrzeni, raz w więzieniu. Nocami dręczy go diabeł, z celi dochodzą straszne odgłosy. Bracia są przerażeni. Zawożą o. Pio do San Giovanni Rotondo.

Zamęt. W 1917r. spędza pół roku w armii. Nie może odprawiać Mszy św. Służy jako wartownik, zamiatacz człowiek do wszystkiego. W 1918r, osiada w San Giovanni Rotondo i może zajmować się kierownictwem dusz. We wrześniu, gdy modli się w samotności, ukazuje mu się tajemnicza postać. Odczuwa straszliwy ból. To moment ostatecznego naznaczenia stygmatami. Ma rany na stopach, dłoniach i w boku. Wiadomość o tym rozchodzi się szybko. Wokół klasztory gromadzą się ludzie prasa podsyca nastroje sensacji. Lekarze nie potrafią wyjaśnić charakteru ran próbują je leczyć,, ale krwawienie nie ustaje. Wokół osoby o. Pio powstaje trwające latami zamieszanie. W konflikt wokół jego osoby zamieszanych jest wiele duchownych, z miejscowym biskupem na czele. Sypią się zakazy i restrykcje. Kapucyn nie może odprawiać Mszy św., spowiadać, prowadzić korespondencji. Próby przeniesienia go wywołują protesty wiernych. W latach 20 trwają dochodzenia i wizytacje apostolskie. Najgorsze przychodzi w 1931r. - o. Pio otrzymuje zakaz sprawowania funkcji kapłańskich. Mieszkańcy bojąc się, że zostanie wywieziony z klasztoru zaciągają posterunki. Dochodzi do zamieszek.

Łaski i dary. Uwięzieni stygmatyka trwa dwa lata. Rok 1933 przynosi złagodzenie zakazów. Jeszcze rok i może spowiadać. Rozpoczyna się najbardziej twórczy okres. Jak dawniej całe dnie spędza w konfesjonale. Penitenci skarżą się na straszną surowość o. Pio, mimo to ciągną do niego po porady. Jego niezwykłe dary - introspekcja uzdrawianie przepowiadanie przyszłości - stają się powszechnie znane. Niezliczone są świadectwa łask otrzymanych dzięki jego wstawienniczej modlitwie. Zakonnik prowadzi ogromną korespondencję, ewangelizuje, działa. Bóle nie ustępują, rany krwawią, a władze kościelne żądają noszenia rękawiczek.

Pomoc cierpiącym. Z początkiem wojny w o. Pio dojrzewa idea niesienia pomocy cierpiącym. Marzy o wielkim szpitalu w San Giovanni Rotondo. Utworzony w 1940r. komitet zbiera datki na ten cel, ale dopiero w 1956r. Dom Ulgi w Cierpieniu przyjmuje pierwszych pacjentów. W 1959r. nawrót choroby zwala stygmatyka z nóg. Czas soboru nie sprzyja o. Pio. Rok 1960 przynosi kolejne wizytacje apostolskie i ponowne ograniczenia w kontaktach z wiernymi. Kapucyn ciężko znosi udział swoich synów duchowych w nagonce. Choruje, jest na wózku inwalidzkim. W 1964r. przekazuje Stolicy Apostolskiej swoje dzieła. Dwa lata później wraca do stałych zajęć. Wiosną 1968r. nie może już zrobić żadnego kroku. Czuje, że śmierć nadchodzi. Pod klasztorem czuwają tysiące wiernych. Umiera 23 września 1968r. W 1983r. rozpoczyna się proces beatyfikacyjny o. Pio. 2 maja 1999r. Jan Paweł II ogłasza go błogosławionym, a 16 czerwca 2002r. kanonizuje.

Opracował: O. Wojciech Weglicki OSCam

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona