GÓRALU, CZY CI NIE ŻAL...
Zakopane - Ludźmierz, parafialna pielgrzymka na spotkanie z Ojcem Świętym

Wyjazd godzina 2.00 w nocy; Msza św. pod Krokwią w Zakopanem; nocleg w Małem Cichem; Msza św. i Różaniec w Ludźmierzu; powrót godz. 1.30 w nocy - to 47 i pół godziny parafialnej pielgrzymki na spotkanie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II. Ale zacznijmy od początku.

6 czerwca, w środku nocy, przed Szpitalem Miejskim nr 2 w Tarnowskich Górach zgromadziła się 46-cio osobowa grupa ludzi. Wszyscy z niecierpliwością patrzyli na zegarki i na szpitalne drzwi, w których miał się pojawić O. Wojciech Węglicki - organizator pielgrzymki. Autokaru też jeszcze nie było. Wreszcie o godz. 1.54 podjechał autobus z pięknie ozdobioną przednią szybą. Nikt nie miał wątpliwości, że jest to nasz pielgrzymkowy pojazd. O. Wojciech też się znalazł.

Tuż po godz. 2.00 w nocy wyruszyliśmy, modląc się do Matki Bożej Uzdrowienie Chorych i św. Krzysztofa - Patrona kierowców - o szczęśliwą podróż. Po lewej stronie zostawiliśmy Osadę Jana. "Moi kochani, dojeżdżamy do Nowego Targu, więc proszę się powoli budzić..." doszedł do moich uszu głos O. Wojciecha. "No tak, przespałem całą drogę". Zaraz jednak pocieszyłem się myślą, że takich śpiochów jak ja jest więcej w naszym autokarze. Po kilku odśpiewanych pieśniach Maryjnych, wspólnie odmówiliśmy różaniec. Wtedy właśnie natknęliśmy się na pierwszą "straż", złożoną z kilku policjantów, którzy kierowali pojazdy na odpowiednie parkingi. Od tego momentu jazda stała się wolna, a my znaleźliśmy się w kilkukilometrowym korku pojazdów. Trzeba nam było przeżyć jeszcze dwie takie "straże", zanim znaleźliśmy się na wyznaczonym miejscu postoju.

Wychodzimy z autokaru. Zakładamy nasze identyfikatory - biało - żółte chusty z napisem "Tarnowskie Góry - Parafia św. Jana Chrzciciela i św. Kamila". Bierzemy ze sobą flagi i nasz transparent. Znajdujemy się około 3 kilometrów od Krokwi. Kierowani przez Służby Porządkowe docieramy do naszego sektora. Nie jest to najlepszy sektor, ale i nie najgorszy.

Ołtarz, autorstwa zakopiańskiego artysty Marka Szali, widzimy "z profilu". Twórca sam zwoził drewno i rzeźbił w lipie klęczące postaci Adama i Ewy, scenę Zwiastowania i Bożego Narodzenia. Rzeźby umieszczone zostały nad granitową płytą, wspartą o grzbiety dwóch baranów odlanych z brązu.

Papież odprawia Mszę św. przodem do Tatr, w miejscu, gdzie narciarze zwykle kończą swoje skoki. Ołtarz przykryty jest białym 500 metrowym obrusem, który biegnie między ludźmi, po zboczu, a jego koniec zamocowany jest na krzyżu, umieszczonym na samym szczycie skoczni. Wielki monitor pozwala oglądać papieża ludziom znajdującym za ołtarzem. Łącznie, w 31 sektorach, zgromadzonych było ok. 300 tys. wiernych.

W czasie homilii papież wypowiada słowa: "Na was zawsze można liczyć...". Rozlegają się oklaski, choć wszyscy wiedzą, że Ojciec Święty nie miał tu na myśli wszystkich Polaków, a jedynie Górali. Gdyby było inaczej, powiedziałby te słowa także we Wrocławiu, Legnicy, Gorzowie, Gnieźnie, Poznaniu, Kaliszu czy Częstochowie.

Po Mszy św. pośpiesznie opuszczamy sektor, aby dostać się jak najbliżej balustrad oddzielających ludzi od drogi, po której będzie przejeżdżał papież. Zaledwie po kilku minutach wielkie przeżycie. Około 3 metrów od nas przejeżdża Ojciec Święty w swoim papamobile.

Jego zmęczone, spokojne spojrzenie i uniesiona ręka w geście błogosławieństwa. Ciarki przechodzą nam po plecach, a z oczu płyną łzy wzruszenia. "Zostań z nami...!"

W niespełna godzinę po zakończeniu uroczystości, odjeżdżamy z naszego parkingu, kierując się ku sympatycznej, niewielkiej wiosce góralskiej Małe Ciche oddalonej o 10 km do Zakopanego. Na miejscu zostajemy podzieleni na dwie grupy. Każda grupa udaje się do swojego domu na obiadokolację i nocleg. Mamy tu dużo wolnego czasu. Wychodzimy więc na spacer po malowniczej okolicy, podziwiamy z dala panoramę Tatr. Wokół cisza, słychać tylko śpiew ptaków i szum pobliskiej rzeki, a 300 metrów od nas rozpoczyna się Tatrzański Park Narodowy.

Pod wieczór pogoda zaczęła się psuć. W nocy spadł ulewny deszcz. Rano, każdy z nas z niepokojem patrzył na zachmurzone niebo. Od czasu do czasu jednak wychodziło słońce i było ciepło. W samo południe żegnamy życzliwych i serdecznych nam gospodarzy ruszając w kierunku Ludźmierza. W Sanktuarium Matki Bożej Ludźmierskiej czeka już ok. 200 tys. rozmodlonych pielgrzymów. Uroczyste oczekiwanie modlitewne prowadzi ks. Paweł Kubani z Jabłonki. Wśród wiernych oczekujących na Ojca Świętego, jest też nasza grupa pielgrzymkowa. Podnosimy do góry nasz transparent, bo właśnie filmuje nas telewizyjna kamera.

Ołtarz polowy zaprojektowany przez nowotarskiego architekta Jerzego Głodkiewicza udekorowany jest biało-żółtymi kwiatami. Na naszym zdaniem, zbyt niskim podwyższeniu, stoi Cudowna Figura Matki Bożej Ludźmierskiej zwanej Gaździną Podhala. Od stóp klęcznika, na którym papież odmówi różaniec, rozciąga się 60 metrowy dywan, utkany dla Ojca Świętego przez czytelników "Małego Gościa Niedzielnego". Każda nitka tego dywanu to jedna "Zdrowaśka" w intencji papieża.

Wreszcie prowadzący czuwanie ksiądz ogłasza, że Jan Paweł II jest wśród nas. Za chwilę, rzeczywiście, Ojciec Święty staje na schodach. Silny wiatr zrywa Mu z głowy piuskę. Księża i biskupi rzucają się z pomocą. Piuskę łapie ks. Zbigniew Bielas, katecheta z Ludźmierza. Wielu osobom przypomniało się wydarzenie sprzed lat, kiedy to podczas koronacji Matki Bożej Ludźmierskiej , ówczesny Abp. Karol Wojtyła chwycił berło, które wysunęło się z rąk Cudownej Figury. Uznano to za znak przekazania władzy. Co więc czeka Ks. Zbigniewa?

Pielgrzymi witają papieża mocnym okrzykiem: "Ty jesteś Piotrem!". Jednocześnie w górę, z różnych części tłumu, szybują w niebo srebrne baloniki. Wokół widać tysiące chorągiewek i transparentów trzepoczących na wietrze. Rozpoczyna się różaniec. Wielka cisza zaległa sektory. Każdy w skupieniu przesuwa paciorki. Przed każdą "dziesiątką" różańca wybrani ludzie niosą zapaloną świecę i ustawiają ją na świeczniku wokół Cudownej Figury.

ciąg dalszy na str. 5
Dalej

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona