HISTORIA NASZEJ PARAFII

Odcinek 1 c.d.

Zakon przystał na powyższe żądania władz państwowych i 25 czerwca 1904 roku przybyli na Górny Śląsk pierwsi Kamilianie. Byli nimi: O. Bernard Kaschny, O. Jan Bauer oraz Br. Martin Ruten. Ich zadaniem było przygotować dom w Miechowicach do otwarcia w nim lecznicy dla alkoholików. Utworzono również w tym czasie "Komitet do Zakładania Domu dla Alkoholików", który miał się zająć budową nowego ośrodka dla dotkniętych alkoholizmem. W skład tego Komitetu weszli: Przewodniczący, hrabia Fryderyk Praschma, jego zastępca dr Bernard Stephan, skarbnik ks. Jan Kuboth, a w późniejszym czasie dołączyli do nich: hrabia Franciszek von Balestrem, hrabia Łazarz Henckel von Donnersmarck, hrabia Jan Ulrich Schaffgotsch, ks. Jan Kapica - proboszcz z Tych oraz burmistrz Rutger z Opola. Wszyscy oni byli zwolennikami jak najszybszego powstania na Górnym Śląsku lecznicy dla alkoholików, jednak obawiali się tego, czy Zakon Kamilianów będzie w stanie sam wybudować taki zakład. Dlatego też, postanowiono zwrócić się z prośbą do Prowincjalnego Związku Osiedli Robotniczych, aby objął patronat nad tą inwestycją.

6 lipca 1904 roku na posiedzeniu "Komitetu do Zakładania Domu dla Alkoholików", podjęto ostateczną decyzję o otworzeniu lecznicy w Miechowicach. Otwarcie prowizorycznego domu nastąpiło 1 sierpnia 1904 roku. Pierwszym Dyrektorem ośrodka został O. Bernard Kaschny, który na początku przyjął do zakładu 17 pacjentów. Dom w Miechowicach był więc jedynie tymczasowym ośrodkiem dla alkoholików. Zakon Kamilianów bowiem, od samego początku myślał o budowie klasztoru i nowoczesnej lecznicy dla dotkniętych alkoholizmem. Stąd też nadal prowadził poszukiwania odpowiedniego terenu i miejsca pod budowę zakładu dla alkoholików.

Ciąg dalszy w następnym numerze "Głosu św. Jana Chrzciciela"...
Dalej

Opracował: O. Wojciech Węglicki OSCam

ODWIEDZAMY DUSZPASTERSTWA
z wizytą u Dzieci Maryi

Niejednemu łza się w oku zakręciła, kiedy zobaczył i usłyszał występ Dzieci Maryi w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia, na Mszy św. o godz. 12.00. Wystawiona przez dzieci pastorałka, zachwyciła wszystkich, zarówno starszych, jak i młodych Parafian. Wśród znajomych i przyjaciół dominowała jedna myśl: "Znów coś nowego dzieje się w naszej parafii". Długo zastanawiałem się nad tym co wpływa na to ożywienie. Nie mogąc jednak niczego sensownego wymyślić, udałem się w jedną z sobót na spotkanie Grup Dzieci Maryi.

Przed salką zobaczyłem grupkę dziewczynek oczekującą na przyjście opiekunów. Po chwili nadeszli: Ania, Gosia i Krzysiek, których powitano serdecznymi okrzykami. Weszliśmy do salki. Dzieci z hałasem wieszały swoje kurtki. Kilka minut później na stole zapalono świecę i rozpoczęto modlitwę, której przewodniczyła Ania. Po skończeniu modlitwy, kiedy wszyscy już usiedli na swoich miejscach, Gosia zadaje dzieciom pytanie: "O czym mówiliśmy na poprzednim spotkaniu?" Widzę "las rąk"! Dzieci wręcz przekrzykują się i odpowiadają jedno przez drugie. Jak się potem dowiedziałem, za aktywność dzieci otrzymują plusiki, zaś dziecko, które w danym miesiącu zbierze najwięcej plusików, dostaje nagrodę. Na podstawie pytań i odpowiedzi można było wnioskować, że dzieci rozważają poszczególne tajemnice Różańca św., a na ostatnim spotkaniu omawiana była trzecia tajemnica części radosnej t.j. Narodzenie Pana Jezusa.

- Dzisiaj będziemy mówili o następnej tajemnicy czyli...

- O Ofiarowaniu Pana Jezusa w świątyni! - Krzyczą dzieci.

W oparciu o materiały Gosia opowiada dzieciom historię o tym, jak starzec Symeon wziął na ręce Dziecię, a Maryi powiedział: "Twoją duszę miecz przeniknie"... Wszystkie dzieci słuchają z zainteresowaniem, nawet ja, choć nie jestem już dzieckiem, wsłuchuję się w słowa, które mimo iż znane z kart Ewangelii wydają się bardziej trafiające do serca. Aby dobrze zapamiętać treść spotkania, opiekunowie zadają pytania, na które prawie każde dziecko zna odpowiedź. Potem koniecznie musi być szkoła śpiewu prowadzona przez Krzyśka. Dzieci bardzo lubią śpiewać, a nauka nowych piosenek nie sprawia im większego kłopotu. Na zakończenie spotkania, Ania w krótkiej modlitwie dziękuje Maryi za Jej obecność wśród nas i prosi o opiekę w nadchodzącym tygodniu. Dzieci z hałasem opuszczają salkę. Po spotkaniu zadaję animatorom kilka pytań.

- Jak się to stało, że jesteście opiekunami Dzieci Maryi?

To długa historia - wspomina Gosia. Kiedy jeszcze same byłyśmy Dziećmi Maryi, naszą opiekunką była pani katechetka Teresa Kocybik. Regularnie chodziłyśmy na spotkania i brałyśmy udział w ważniejszych uroczystościach parafialnych. Czas mijał, a my stawałyśmy się co raz bardziej dorosłe. W pewnym momencie stwierdziłyśmy, że jesteśmy już za duże, aby przynależeć do grupy, więc pomagałyśmy pani katechetce. W tej chwili prowadzimy spotkania same, jedynie doszedł Krzysiek, który jest naszą "stroną muzyczną".

- Spotykacie się w ładnej salce, ale chyba od niedawna, gdyż jak pamiętam, była ona trochę zniszczona?

- Tak to prawda - mówi Ania - od niedawna spotykamy się w pięknie wyremontowanej salce na gospodarstwie. Stało się to możliwe dzięki pomocy kilku osób, którym chcemy w tym miejscu serdecznie podziękować. O. Proboszczowi dziękujemy za pieniądze przekazane na remont salki, Br. Zbyszkowi za jej odnowienie i wymalowanie, a Br. Franciszkowi za położenie nowego pokrycia dachowego.

- Czy zawsze grupa była taka liczna?

- O nie! - stanowczo zaprzecza Krzysztof. Jeszcze w zeszłym roku nie było nawet połowy tego co jest teraz. Myślę, że wpłynęły na to dwie rzeczy: po pierwsze, dzieci mają teraz spokojne i przyjemne miejsce do spotkań, a po drugie mamy super opiekuna - O. Wojciecha Węglickiego, który nie tylko kocha dzieci, ale przede wszystkim wspaniale z nimi współpracuje. Dzieci darzą go sympatią mimo, iż jest bardzo wymagający.

Wracałem do domu z ciekawymi doświadczeniami. Zobaczyłem trudną, ale zarazem piękną pracę młodych ludzi z dziećmi. Byłem także świadkiem ich trudu i poświęcenia. Właściwie to dzięki nim mogłem w Dzieciach Maryi dostrzec tętniące życie naszej parafii, jej prawdziwe piękno i ozdobę.

REPORTER

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona