Powtórka z
katechizmu
II. NIE BĘDZIESZ BRAŁ IMIENIA
PANA BOGA SWEGO NADAREMNO.
Chcąc zrozumieć sens tego
przykazania, należy najpierw zapytać o znaczenie "imienia" w
starożytności. Dla ludzi starożytnego Wschodu imię służyło nie
tylko do odróżnienia jednej osoby od drugiej, ale przede wszystkim określało
jej istotę i posłannictwo. Imię stanowiło o godności osoby, która je
nosiła. Wyrażało istotę człowieka lub bardzo ważną jego cechę np.:
działanie, funkcję czy przeznaczenie. Imię było uważane za synonim
samej osoby. Nadać komuś imię znaczyło wykazać nad nim swą władzę
i uzależnić go od siebie. Zniesławić czyjeś imię znaczyło obrazić
osobę, która je nosi. Poznanie czyjegoś imienia było równoznaczne z
poznaniem osoby. Działanie w czyimś imieniu znaczyło działanie za kogoś.
Imię więc było samą głębią i duchowością danej osoby. Trudno było
sobie wyobrazić człowieka bez imienia. Jeśli nie znał on swojego
imienia uchodził za człowieka zagubionego i pozbawionego własnej tożsamości.
Jeśli żył w niezgodzie z własnym imieniem traktowano go jako człowieka
nieszczęśliwego i wewnętrznie rozdartego. Jedynie ten, kto otrzymywał
nowe imię, stawał się kimś innym. Uważano bowiem, że imienia nie można
sobie wymyślić. Można je tylko odkryć lub poznać. W tym sensie każde
imię nie jest puste, ani przypadkowe, ale zawsze ma jakiś sens i
znaczenie.
Podobnie jeśli chodzi o Imię Boże.
W Izraelu Imię Boga Jahwe otaczano wielkim szacunkiem, lękano się nawet
je wymawiać, sądząc, że wargi człowieka nie są godne Imienia Bożego.
Było to Imię kochane, uwielbione, święte, tajemnicze, straszne i
wieczne. W świątyni jerozolimskiej raz w roku mógł je tylko wymówić
arcykapłan ukryty w miejscu świętym, w samym sercu świątyni. Dla
Izraelitów bowiem wezwać Imienia Jahwe znaczyło oddać Bogu cześć i
chwałę oraz wezwać obecności Bożej. |
|
Tymczasem dzisiaj, Imię Boże
nie jest przez nas należycie uszanowane. Wypowiadamy je najczęściej w
zdenerwowaniu, w niepowodzeniach życiowych, w sytuacjach konfliktowych,
przy okazji kłótni i sprzeczek, pod wpływem emocji, a nierzadko z
lekceważeniem, kpiną i w żartach. Z Imieniem Bożym na ustach bluźnimy
i rzucamy przekleństwa pod adresem Boga i bliźniego. Bez potrzeby przysięgamy
na Imię Boże wzywając Boga na świadka. Bardzo często Imię Boże
wypowiadamy mechanicznie i bezmyślnie, nie zastanawiając się nad treścią,
jaką wyraża. Imię Boże po prostu nam powszednieje. Zdążyliśmy się
nawet przyzwyczaić do tego, że musi być Ono wtrącone do każdej naszej
wypowiedzi. Powoli, ale konsekwentnie odbieramy Imieniu Boga jego piękno,
tajemnicę i głębię. Zapominamy, że jest Ono święte i powinno być
otoczone czcią. Imię Boże przestaje nas zachwycać, poruszać nasze
sumienia, wzbudzać szacunek, skłaniać do modlitwy i uwielbienia. Staje
się codziennością naszego życia do tego stopnia, że nawet nie
zwracamy na nie uwagi.
II przykazanie boskie tymczasem
domaga się czci i uwielbienia dla Imienia Boga. Nie należy tego jednak
rozumieć zabobonnie. Imienia Bożego wolno używać, ale nie wolno Go
nadużywać. Dzisiaj II przykazanie Boże bardzo często ograniczamy do
zakazu wypowiadania Imienia Bożego i Świętych lekkomyślnie i bez
potrzeby. Należy jednak pamiętać, że w poważniejszym stopniu nadużywamy
Imienia Bożego wtedy, gdy traktujemy Boga i religię magicznie tzn. jako
środek służący do uzyskiwania pewnych korzyści i spełniania naszych
potrzeb.
Zwracajmy więc uwagę na to w
jaki sposób mówimy o Bogu, Matce Najświętszej i Świętych, starając
się o to, aby ich imiona w naszych ustach były zawsze wypowiadane ze
czcią i szacunkiem.
O.
Wojciech Węglicki OSCam. |
DAJ
SE LUZU !!!
OBSERWACJE
|
Niestety, seks nie jest
nieszkodliwy ani niefrasobliwy jak to propagują media, a w
pornografii tkwi ogromne niebezpieczeństwo szczególnie dla
psychiki młodzieży. To prawda, że seks w tym wydaniu obiecuje
zamiast życia wiecznego - życie pełne uciech. Ale seks wiąże się
przede wszystkim z ciałem, które podlega rozkładowi, pozostaje
jeszcze dusza. Co więc stanie się z naszą duszą...?
Krzysztof Gawliczek
"Obserwacje" to
cykl artykułów, które chcemy poświęcić tematyce trudnej,
czasem niepopularnej, wzbudzającą wiele emocji i kontrowersji.
Mamy tu na myśli przede wszystkim problematykę wziętą z życia,
którą spotykamy na co dzień w naszym otoczeniu, wśród
znajomych, sąsiadów i najbliższej rodzinie.
Chcielibyśmy tym artykułem
zachęcić naszych czytelników do obserwacji. Piszcie państwo o
problemach, które przeżywacie, dostrzegacie wokół siebie i jesteście
ich świadkami.
Wszelkie spostrzeżenia i
obserwacje prosimy nadsyłać na adres Redakcji, podany na ostatniej
stronie gazety, koniecznie z dopiskiem OBSERWACJE.
Redakcja |
Seks, pornografia, erotyzm - to tematy bardzo często
pojawiające się we wszystkich mediach. Towarzyszy temu instruktaż
i zachęta do stosowania środków antykoncepcyjnych oraz zachowań
dewiacyjnych z pogwałceniem podstawowych wartości rodziny i
rodzicielstwa.
Nie trzeba dużo szukać,
aby mówić, że Polskę zalała fala pornografii. Dlaczego?
Dlatego, żeby rozbić te wartości religijne, z którymi komunizm
nie dał sobie rady. Trzeba uderzyć całym arsenałem środków
propagandowych, zniszczyć świadomość i postawy rodzinne,
katolickie. Do niedawna tylko kolorowe "importowane" pisma
miały charakter pornograficzny. Obecnie pornografią wabią nie
tylko kioski ze "świerszczykami". Pornografię widać wszędzie.
Idąc ulicą mijamy szyld "SEXSHOP-u", kawałek dalej
tablicę z ogłoszeniem : "Agencja towarzyska zatrudni
Panie...", wielką reklamę filmu "SHOW GIRLS", kiosk
z zapełnioną po brzegi "gołymi
panienkami" półką. Włączamy radio i słyszymy : "Nad
bezpieczeństwem prowadzącej czuwa (...) - producent prezerwatyw". W
telewizji reklamują mydełko, a jakaś "goła" leży na
plaży.
|
Czy to jest postęp? Nie.
To jest "luz". "Luz", który stał się
obyczajem lansowanym przez media. "Luz" pojawia się w
relacjach międzyludzkich, w mowie, w działaniu. "Luz"
jest obecny w szkole, w domu, na ulicy. "Daj se luzu" to
hasło, które ma oddziaływać na podświadomość człowieka i ma
być wezwaniem do bycia nowoczesnym, postępowym.
Takim "postępowym"
katolikiem jest Jan Turnau, który pisze, że :
"Nie byłoby
problemu pornografii, gdyby nie zwyczaj ubierania się, który
zresztą jest sprawą nie "natury". Bo też zresztą może
o kulturę tu chodzi, może porno jest nie tyle sprawą etyczną,
ile estetyczną" (Moralografia Gazeta Wyborcza 64/1991)
Panie Janie, "daj se
luzu"! Kultura przestaje być kulturą, jeżeli uwłacza godności
człowieka. W przypadku pornografii jest właśnie tak. Propaguje
ona bowiem taką wizję człowieka, którego główne działanie
koncentruje
się na aktywności seksualnej. A estetyka ma także powiązanie z
etyką, jak prawdziwe piękno z prawdziwym dobrem.
|
|
|