HISTORIA NASZEJ PARAFII

- Odcinek 52 c.d. -

Codziennie były odprawiane nabożeństwa i głoszone nauki stanowe. Dzieci miały swoje nauki osobno o godz. 16.00. Tematyka rekolekcji wprowadzała wiernych w święty czas oczekiwania na przyjście Zbawiciela oraz godne przeżycie Świąt Bożego Narodzenia.
W sylwestrowy wieczór 31 grudnia 1972r. specjalnym nabożeństwem o godz. 17.00 zakończono Stary Rok, który obfitował nie tylko w piękne duchowe uroczystości, ale i pozwolił wykonać wiele koniecznych remontów. Najpierw pokryto kościół nowym dachem, rozebrano stare filary w świątyni, grożące zawaleniem się, a postawiono nowe. Przeprowadzono kapitalny remont salki parafialnej w parku. Zakupiono nowy piec do C.O. W salce i przy Grocie zainstalowano nowe lampy. Tak upłynął pracowity rok 1972.


Szopka Betlejemska w naszym kościele z 1972r.
na tle Tarnogórskiej Wieży Gwarków

Ciąg dalszy w następnym numerze "Głosu św. Jana Chrzciciela"

Opracował: O. Wojciech Węglicki OSCam.
Dalej

XV ŚWIATOWY DZIEŃ MŁODYCH
Rzym 2000

Refleksje Parafianina

Wyjechaliśmy wczesnym rankiem (godzina 5:00) zaraz po Mszy św., która była ostatnią w kraju...

Zaraz po Mszy św. wyruszyliśmy niezbyt pięknym autokarem, ale z nadzieją przeżycia czegoś szczególnego. Około godz. 7.30 przekroczyliśmy granicę polsko - czeską. Mniej więcej o godz. 15.30 dotarliśmy do Wiednia, gdzie mieliśmy ośmiogodzinny przystanek. Po zwiedzeniu najważniejszych zabytków miasta mieliśmy czas wolny do godz. 0.00, kiedy to udaliśmy się w dalszą drogę.

Wczesnym popołudniem następnego dnia dojechaliśmy do pierwszego przystanku naszej pielgrzymki we Włoszech, mianowicie do Modeny. Pierwszą noc spędziliśmy w jednej z pobliskich szkół, a wieczór urozmaicony był festynem z prezentacją wszystkich krajów, z jakich zgromadzeni byli pielgrzymi w Modenie.

Następnego dnia zostaliśmy przydzieleni rodzinom, które uprzednio zadeklarowały pomoc. Rodziny okazały się wspaniałymi opiekunami, niektóre nawet towarzyszyły nam w wycieczkach po okolicach. Nigdy nie zapomnę życzliwości, jaką okazała nam rodzina, w której mieszkałem z kolegą.

Po czterech dniach spędzonych w mieście dotarliśmy do punktu docelowego naszej wyprawy - do Rzymu. Następnego dnia po przyjeździe udaliśmy się do Watykanu na spotkanie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II na placu św. Piotra. W naszym gronie panowała atmosfera radości (niektórzy z nas, łącznie ze mną, po raz pierwszy ujrzeli "Papę"). Było to wielkie wydarzenie duchowe chyba dla wszystkich zgromadzonych, a było nas nie mało, samych Polaków aż 93 tys. Jan Paweł II zdawał się być zmęczony, jednak "odżył" na placu "Tor Vergata" przy następnym spotkaniu, o którym dokładniej napiszę w dalszej części artykułu.

Po oficjalnym otwarciu naszego święta staraliśmy odnaleźć się w tłumie pielgrzymów, co okazało się trudniejsze niż myśleliśmy. Mimo to, po jakimś czasie byliśmy już wszyscy razem w drodze do szkoły, w której nocowaliśmy.

Kolejne dni upłynęły nam na zwiedzaniu Wiecznego Miasta i uczęszczaniu na katechezy, oczywiście organizatorzy nie zapomnieli o różnego rodzaju rozrywkach (koncerty, przedstawienia teatralne itp.) odbywających się wieczorami w Rzymie.

Na zakończenie XV Światowego Dnia Młodzieży, wszyscy spotkaliśmy się na placu "Tor Vergata", gdzie odbyło się czuwanie z Ojcem Świętym. Tutaj widać było, że Papież jest w pełni sił. Udowadniał to śpiewając z nami, podnosząc ręce do góry przy śpiewaniu "Emmanuel", (był to hymn tego wielkiego święta). Fakt, że Jan Paweł II był tak wesoły, najbardziej mnie wzruszył, cieszyłem się, że mogę tam być. Niestety, kiedy nas opuścił, większość poszła spać, lecz gdzie niegdzie trwały zabawy organizowane przez młodzież z różnych krajów.
Kolejnego dnia odbyła się uroczysta Msza św. na zakończenie, oczywiście z udziałem Papieża. Po Mszy św. udaliśmy się do szkoły, gdzie musieliśmy się spakować i o 22.00 wyruszyliśmy w stronę Wenecji.

W drodze powrotnej zdarzył się nieszczęśliwy wypadek: pewna pani z naszej grupy wracając z toalety (żeby udać się do autokaru trzeba było przekroczyć drogę szybkiego ruchu), została potrącona przez nadjeżdżający samochód (ford fiesta). Z dość poważnymi obrażeniami (wylew zewnętrzny, złamana ręka i noga), została odwieziona do szpitala, my natomiast musieliśmy czekać na wyniki dokładniejszych badań. Po 7 godzinnym postoju, wystartowaliśmy ponownie, teraz już bez większych zakłóceń. Piszę o tym wypadku, żeby zaznaczyć, że zawsze trzeba być ostrożnym i rozważnym, a gdzie ludzie się gromadzą dla Boga i uświęcają się, tam czyha szatan ze swoimi sprawkami.

Szczerze mówiąc, gdy wyjeżdżałem, nie byłem za bardzo pozytywnie nastawiony do pielgrzymki. Na szczęście bardzo miło się rozczarowałem. Tyle ludzi - wszyscy byli dla siebie życzliwi, nie ważne z jakiego kraju byli (przerosło to moje najśmielsze oczekiwania). Tam dopiero zobaczyłem, jak wygląda Wspólnota Kościoła, tylu młodych ludzi się zjednoczyło - to było wspaniałe uczucie mogąc być tam z nimi, dzieląc troski i radości. Takich rzeczy nie można zobaczyć w telewizji ani w Internecie (jak niektórym może się wydawać); to trzeba przeżyć, zobaczyć, poczuć obecność Ojca Świętego, który razem z nami tam był. On przybył dla nas, my przybyliśmy dla Niego. Naprawdę warto było się poświęcić dla Jezusa, Kościoła, aby przeżyć tak niezapomniane chwile (mam na myśli znoszenie różnych trudów - upałów 53st., męczących pielgrzymek, kolejek za żywnością itd.), które będę pamiętał do końca życia. Nauczyłem się tam wielu rzeczy, które mam nadzieję pozwolą mi stać się lepszym człowiekiem i przybliżyć się do Boga!

Dawid Borycka

Poprednia stronaPowrót do menuNastępna strona