EWANGELIE
NAJBLIŻSZYCH TYGODNI c.d.
XXIII Niedziela zwykła 08.09.1996r. /Mt.18,15-20/
Z prawdziwą łatwością
przychodzi nam rozmawiać o własnych talentach i zaletach. Wspaniale
potrafimy się dowartościować i chwalić swoimi osiągnięciami. Sypanie
komplementów, utwierdzanie się we własnej doskonałości, przyjmowanie
pozy dobrych manier i nieskazitelności na stałe już weszło w sposób
bycia ludzi współczesnych. Szkoda tylko, że prawie wcale nie potrafimy
rozmawiać ze sobą o naszych wadach, o tym co nas ogranicza i sprawia, że
negatywnie jesteśmy oceniani. Nikt nie chce słyszeć prawdy o sobie, zwłaszcza
tej trudnej. A przecież chrześcijanie to ludzie otwarci i autentyczni,
którzy mimo iż wiedzą o sobie wszystko, nie przestają się miłować.
Rozmawiajmy więc ze sobą o wszystkim. A jeśli ktoś zgrzeszy przeciw
nam, miejmy odwagę, tak, jak nam to dzisiejsza Ewangelia mówi, po
bratersku upomnieć go w cztery oczy.
XXIV Niedziela zwykła 15.09.1996r. /Mt.18,21-35/
Czasem mamy tak wielkie pojęcie
własnej krzywdy, że wydaje nam się, iż nie jest ona do wybaczenia.
Niekiedy nawet żądni jesteśmy zemsty, byleby tylko zrekompensować
sobie doznane upokorzenia i krzywdy. Szybko więc zapominamy o słowie
"przebaczam". Owszem niekiedy jesteśmy w stanie wiele przebaczyć,
ale nie wszystko. Może więc powinniśmy rozpoznać siebie w Piotrze z
dzisiejszej Ewangelii, który pyta się Chrystusa: "czy, aż siedem
razy ma przebaczyć", albo w nielitościwym dłużniku, który nie
chciał darować długu swoim sługom, choć Pan jego darował mu dług.
XXV Niedziela zwykła 22.09.1996r. /Mt.20,1-16a/
Każda praca powinna być
godziwie nagrodzona. Tym bardziej, że z pracą nierozerwalnie łączy się
zapłata. Czasem mamy wiele pretensji, że nasza praca nie jest właściwie
wynagradzana. Bóg jednak inaczej ocenia naszą pracę. W przypowieści o
robotnikach w winnicy umawia się z każdym o denara i tak samo płaci
tym, którzy przyszli rano do pracy, jak i tym co pod wieczór zostali najęci.
Bóg chce wynagrodzić każdemu, kto dobrze pracuje w Jego winnicy. Nie
liczy się czas, ani pieniądz. Liczy się człowiek i wartość jego
pracy. Nie zapominajmy o tym.
ciąg dalszy na str. 9
|
|
REFORMATOR
DOBROCI I MIŁOSIERDZIA
dokończenie ze str. 7
Dbał, aby lekarstwa podawane były
we właściwych dawkach i o odpowiedniej porze. Obsługując chorych Kamil
ubrany był w bluzę z czarnego płótna i miał na sobie biały fartuch.
Dziś taki fartuch nosi każdy pracownik Służby Zdrowia.
Do
wszelkich posług względem chorych Kamil wprowadził obowiązek mycia rąk
mydłem i wycierania ich własnym ręcznikiem. Również pacjentom, dwa
razy w tygodniu, w czwartki i niedziele, zmieniał ręczniki i bieliznę
szpitalną.
Kamilowi obok higieny osobistej
pacjenta, szczególnie leżało na sercu utrzymanie czystości na salach
chorych i w innych pomieszczeniach szpitalnych. Trzeba było zatem
najpierw uporać się z wszelkim robactwem, jaki pacjenci przynosili z sobą
do szpitala. Wszy zwalczano przez strzyżenie głów pacjentom i palenie
ich odzieży. Z pluskwami i karaluchami walczono utrzymując codzienną
czystość na salach. Wszelki nieświeże powietrze na salach chorych
likwidowano przez wietrzenie oraz kropienie podłóg środkami
zapachowymi, np. olejkiem cedrowym lub esencją różana.
Aby usprawnić leczenie pacjentów
Kamil wprowadził kąpiele lecznicze, w których stosował mieszanki ziół
i ćwiczenia fizyczne (rehabilitacyjne). Przeprowadzał również drobne
zabiegi lekarskie oraz chirurgiczne polegające głównie na dezynfekcji
ran i częstej zmianie opatrunków. Dbał również o to, aby pielęgniarze
razem z lekarzem odwiedzali chorych na salach, dając w ten sposób początek
późniejszym "obchodom lekarskim".
Na zimę Kamil szył chorym płócienne
koszule, czepce na głowę, szlafroki, skarpety, narzuty z sukna, słowem
wszystko co było potrzebne, aby uchronić ich przed zimnem. Dla własnych
celów Kamil wymyślił podręczną apteczkę. Była to drewniana
skrzynka, którą za pomocą dwóch pasków ze skóry zawieszał sobie na
szyi. Apteczka wyposażona była we flaszkę esencji różanej, dwa urynały,
niewielką blaszkę do nagrzewania łóżek, kilka flakonów z wodą różaną
przeznaczoną do odświeżania rąk chorych oraz butelkę dobrego wina.
Kamil miał również szafę, w której przechowywał sprzęty przydatne w
posłudze przy chorych: latarnię przystosowaną do nocnego obchodu sal,
tak aby nie budzić chorych, kaganek do zabijania pluskiew, większą
blachę do nagrzewania łóżek i parę prostych pantofli podbitych miękką
skórą, aby nie czyniły hałasu podczas chodzenia w nocy.
Gorliwą posługą przy chorych i
nowoczesną, jak na owe czasy reformą szpitali zasłynął św. Kamil.
Łączył on jednak opiekę cielesną z duchową nad chorym. Kamil nie
czynił tu żadnych różnic. Zarówno duch, jak i ciało muszą być
jednakowo otoczone troską. Wielki Reformator zburzył w ten sposób
wszystkie panujące dotychczas obyczaje. Do szpitala przyjmował chorych
bez obowiązku spowiedzi św., którą wcześniej należało odbyć.
Najpierw udzielał pomocy medycznej, a potem dyskretnie, w rozmowie,
poruszał sprawy duchowe.
Szanował wolność sumienia i
wyznania każdego pacjenta. O Bogu i sprawach zbawienia rozmawiał tylko
na wyraźne życzenie chorego. Wyznawał zasadę, że milczącą dobrocią
i pokorną służbą można bardziej przemówić do serca człowieka.
Modlił się razem z chorymi na salach, przygotowywał ich do przyjęcia
Komunii św. i innych sakramentów, czuwał przy konających, podnosił na
duchu załamanych i przeżywających depresje związane z chorobą.
Kierował się zasadą uśmiechu i życzliwego słowa, czasem lubił sobie
zażartować, miał także poczucie humoru, ale o wielkich sprawach Bożych
zawsze mówił z przejęciem i gorliwością. Tam bowiem, gdzie znajduje
się chory, tam znajduje się Bóg i miejsce to staje się miejsce
sprawowania kultu. Łóżko natomiast chorego staje się ołtarzem, wokół
którego sprawuje się święta liturgia posługi.
O.
Wojciech Węglicki OSCam.
|